Superliga jest już faktem, w nocy dwanaście założycielskich klubów i prezesów ogłosiło powstanie tych rozgrywek. Zapraszam do przeczytania dosłownie kilku zdań mojej opinii.
Bardzo nie podoba mi się pomysł Superligi. 20 drużyn z czego 15 stałych i tylko 5 miejsc dla awansujących. Kluby, które ją zakładają odgórnie gwarantują sobie potężne pieniądze i dożywotni udział. Co więcej, drużyna, która się zakwalifikuje nie będzie mogła liczyć na sprawiedliwe wynagrodzenie. Najwięcej mają zarabiać wspomniani założyciele bez względu na zajęte miejsce. To kompletnie traci sens, bo wyobrażam sobie sytuację, w której przypuśćmy Arsenal notorycznie zajmuje ostatnie pozycje, ale jest zadowolony, bo corocznie dostaje taką samą kasę za udział. Kluby założycielskie zdominują piłkę klubową, staną się najbogatsze i nie będą miały sobie równych. Hitowe spotkania będą co tydzień i staną się chlebem powszednim. Monotonia.
O ile popieram utworzenie nowych rozgrywek, to na pewno nie w takiej formie. Stopień wynagrodzenia i uczestnictwo w rozgrywkach powinny być zależne od pozycji w lidze i rywalizacji, a nie przez odgórnie narzucony system, który strasznie faworyzuje „potęgi”.
Superliga to wspaniała deska ratunku dla podupadłych klubów, które same sobie zgotowały taki los poprzez nieudolną strategię zarządzania. Czym choćby Milan lub Arsenal zasłużyli sobie na miejsce w Superlidze? Bo chyba nie ostatnimi sukcesami i wynikami. Ktoś odpowie, że historią. Historia nic do tego nie powinna mieć.