KACPER CHOJNACKI: Mówił Pan w wywiadzie, który słuchałem dla Futbolowni, to było kilka miesięcy temu, bodajże w kwietniu, wspomniał Pan, że głośno było o tym ruchu do Canal+, tym transferze na polskiej scenie dziennikarskiej. Myślę, że główna różnica pomiędzy Canal Plusem, a Weszło to jest może poziom, ilość tej merytoryki, bo jednak Liga Minus to jest wręcz kultowy program na Weszło i to jest takie zmieszanie merytoryki ze specyficznym poczuciem humoru, a czasem nawet wbijaniem szpileczek. Dlatego też jestem ciekawy: Czy wyczuwalna była ta przepaść pomiędzy Canal+, a Weszło? Poczuł Pan różnicę?
MATEUSZ ROKUSZEWSKI: Jeśli mam być z tobą zupełnie szczery, to nie poczułem czegoś takiego, bo przez pierwszy miesiąc w zasadzie nic nie robiłem w Canal+, tylko się przyglądałem, jak pracują inni. Dlatego jeśli doszło do jakiegoś szoku albo jakiegoś zaskoczenia, to doszło do niego trochę później. W lutym mało co robiłem, w marcu dopiero dostawałem pierwsze mecze do skomentowania, zacząłem występować w pierwszych programach, gdzieś tam udało się odpalić tego vloga, co miałem już na Weszło, także te początki były takie bardzo powolne i miałem dużo czasu, żeby gdzieś tam to sobie obserwować. Jeśli chodzi o to postrzeganie, wydaje mi się, że my dość łatwo popadamy w takie proste szufladki, że Liga Minus to jest „beka” z tej Ekstraklasy. Z drugiej strony jest Canal+, który ma kija w pewnej części ciała, ale za to jest merytoryczny w odróżnieniu od Weszło i od „Ligi Minus”. Moim zdaniem powinniśmy to wszystko troszeczkę wypośrodkować i ja mam takie przekonanie, że na Weszło jest bardzo wielu dziennikarzy, którzy są „topowi” jeśli chodzi o wiedzę nt. Ekstraklasy i merytorykę. Tylko oni po prostu sprzedają to trochę inaczej i na tym poziomie to się różni. Wydaje mi się, że wbrew pozorom tej przepaści nie ma, że w Canal+ też potrafimy mówić o Ekstraklasie z dystansem, a dziennikarze na Weszło z kolei, gdy jest taka potrzeba, to są uzbrojeni w dane, analizy, liczby i statystyki. Potrafią zachować tę poważniejszą twarz, także ja żadnego szoku nie przeżyłem, ale wynikało to z tego, że „byłem w garażu” i czekałem na to, żeby zacząć działać.
Dokładnie tak. Pan wspomniał teraz o tym, że Pan mało robił na początku, ale potem, jak już Pan zaczął robić, to odniosłem takie wrażenie, że głównie Pan robił w tym kontencie, który trafiał do internetu, niż dla widzów telewizyjnych. Chciałbym zapytać: Jak Pan widzi swoją rolę w przyszłości w Canal+?
Znaczy to od początku tak, że ja miałem łączyć ze sobą te dwie funkcje, bo Canal+ zdecydował się zbudować taki dział, który będzie się zajmował też internetem, tworzeniem kontentu na YouTube’a, jak i do aplikacji Canal+. Z tą myślą byłem sprowadzany, z tą myślą też toczyły się negocjacje mojego przejścia. W tym dziale jest kilka innych osób, między innymi Filip Kapica. Dopiero w trakcie tych negocjacji wyszedłem z taką inicjatywą, że chciałbym też działać w tradycyjnym medium, jakim jest telewizja. Ten mój postulat został zaakceptowany i też tam działam, bo komentuje mecze, występuje w Lidze +, ale to od początku było powiedziane, że jestem tutaj i tutaj. W zasadzie z czasem się wyklarowało w ten sposób, że robię swój program na YouTubie, robię drugi swój program na Youtubie, już taki autorski i w weekend pomagam przy meczach Ekstraklasy i to są zazwyczaj takie trzy moje główne aktywności w tygodniu. Do tego dochodzi zwykle jakaś czwarta, która też “wpada”, bo jestem gościem w takim, a nie innym programie. Czasami jest to program bardziej telewizyjny, jak „Wysoki Pressing”, czy bardziej internetowy, jak na przykład “Piłkarski Młyn”, ale to nie jest tak, że coś mnie zaskoczyło, bo ja wiedziałem, że tak to będzie wyglądać. Canal+ chciał postawić na dotarcie do młodszych widzów i uznał, że łatwo będzie im to zrobić, jeśli ja będę na pokładzie, bo sprawdziłem się w tej roli na Weszło.
Chyba można powiedzieć, że właściwie Canal+ ten cel, żeby trafić do innej widowni i zbudować sobie ją dużą na YouTubie został zrealizowany. Jak pamiętam te początki Canal+, jak chodzi o ponowne wchodzenie na YouTube, co miało miejsce, to ten kanał wygląda fajnie. Jest dobrze prowadzony, jest dużo treści i sądzę, że dla widza tego kanału nie ma nudy. Skoro już mówimy o internecie, to ostatnio jest taki trend…
Tu jeszcze dopowiem może, że za ten kanał odpowiada Konrad Mazur, który odegrał bardzo dużą rolę przy stworzeniu kanału Meczyków, także to nie jest żadna niespodzianka, że on tak wygląda. Jesteśmy o tyle specyficznym kanałem, że pokazujemy skróty, gole. W sensie jest u nas do obejrzenia coś, czego nie ma u konkurencji, to z jednej strony jest duża przewaga, z drugiej też wiadomo, że te prawa kosztują Canal+ sporo, więc siłą rzeczy staramy się to jak najmocniej wykorzystywać. Jeśli chodzi o cały ten kanał, to można powiedzieć, że ta historia jest zdecydowanie dłuższa, bo Canal+ zaczął robić YouTube’a, kiedy tego YouTube’a piłkarskiego nie było w Polsce. Zaczął wrzucać tam Turbokozaki Ligę od Kuchni i to robiło naprawdę świetne wyświetlenia. Taki „Turbokozak” potrafił, nie wiem, 2 mln wyświetleń zrobić spokojnie, gdzie no dzisiaj to jest coś bardzo trudnego do osiągnięcia, w tej nowej erze. Właściwie tylko odcinek serialu dokumentalnego z Szymonem Marciniakiem zrobił ponad milion wyświetleń, co jest świetnym wynikiem i tutaj chyba błędem kardynalnym Canal+ było to, że w pewnym momencie zaprzestał robić to, co tak świetnie rozpoczął. Wydaje mi się, że gdyby Canal+ zaczął robić YouTube’a na poważnie 5 lat temu, to dzisiaj byłby spokojnie i zdecydowanie hegemonem na tym rynku, ale no to, że pojawiliśmy się i próbujemy to robić trochę później, nie oznacza, że jakiegoś swojego kawałka tortu nie możemy zdobyć. Wydaje mi się, że to powoli się robi, ale nie ma też co ukrywać, że powoli jest pewien przesyt, jeśli chodzi o sportową publicystykę na YouTubie, te liczby nie są już tak imponujące jak były wcześniej. Możemy sobie popatrzeć na produkcje stricte sportowe „Kanału Sportowego”, który zawsze będzie wyznacznikiem, kanałem nr 1 w Polsce, ale liczby nie są już tak świetne, jak na początku. To się wiąże z tym, że ten rynek jest na swój sposób ograniczony. Każdy z niego coś próbuje dla siebie wyrwać.
Skoro już mówimy o działaniu dziennikarzy w internecie, to ostatnio tworzy się taki trend, że dziennikarze zakładają sobie Tik Toka. W tym momencie znajdziemy tam Mateusza Święcickiego, Filipa Kapicę, Tomasza Ćwiąkałę, to jest naprawdę już duże grono. Mam tu takie pytanie w związku z tym. Czy Pan siebie widzi na Tik Toku? Czy ma Pan jakiś pomysł na te krótkie treści? Jeśli tak, to jaki?
Nie zdradzę ci, jaki mam, bo pewnie byś mi ukradł (śmiech). Tak serio to muszę się za to wziąć w końcu. Ostatnio miałem trochę zawirowań, jeśli chodzi o moje życie. Wcześniej też miałem dużo pracy, bo to była końcówka sezonu. Odkładam ten moment, ale jest on nieunikniony i pewnie się to niebawem wydarzy.
Jest to ciekawe, bo te Tik Toki dziennikarzy wyglądają niezwykle profesjonalnie i ludzie z takim zapleczem, z takim… Nawet nie zapleczem, bo np. Mateusz Święcicki, mówi, że po prostu bierze telefon i nagrywa, ale osoby z takim doświadczeniem potrafią robić te treści na bardzo wysokim poziomie. Zmieniamy teraz troszeczkę temat, bo oprócz występowania w programach i komentowania meczów, jeszcze kiedyś pisałeś artykuły, nawet dosyć sporo. Stąd pytanie klasyczne do dziennikarza: Woli Pan dziennikarstwo pisane czy mówione i dlaczego?
Kiedyś mi się wydawało, że zawsze będę pisał i będę robił tylko to. Wydawało mi się, że pisanie, a już w szczególności reportaż, to jest najwyższa forma dziennikarstwa bez podziału na to czy mówimy dziennikarstwie prasowym, czy telewizyjny, czy radiowym, czy internetowym, czy jakimkolwiek innym, ale trochę zmieniłem zdanie, a nawet nie tyle ja zmieniłem, co czas zmienił to, w którym kierunku to poszło. Trochę współczuję dzisiaj dziennikarzom właśnie stricte piszącym, że mogą wyprodukować naprawdę kawał kapitalnej roboty. Zainwestują mnóstwo czasu, energii, swojego talentu i w zasadzie często ich dzieła, które nawet są bardzo dobre, nie spotykają się z takim przyjęciem, z jakim powinny się spotkać. Wydaje mi się, że poszliśmy bardzo mocno, jeśli chodzi o dziennikarstwo pisane w newsy, one się oczywiście cały czas bronią, ale newsy to jest poletko 5, może 7 dziennikarzy w Polsce, a jeśli chodzi o dziennikarstwo pisane, no to przewijają się do szerszej świadomości głównie autorzy wybitni. Mamy kilku w Polsce takich autorów, którzy niezależnie co napiszą, to po prostu przeczytam, bo są gwarancją jakości, ale no te osoby można policzyć na palcach jednej ręki. Trochę jest dziennikarstwo pisane w defensywie i no nie ukrywam, że to był też jeden z powodów, dla których praca w Weszło w roli redaktora naczelnego była dla mnie coraz trudniejsza, bo miałem takie wrażenie, że mogę „wypruć żyły”, ale na końcu to nie daje takiego efektu, który byłby pożądany. Tak naprawdę dzisiaj portale nie rywalizują ze sobą o to, kto ma lepszych dziennikarzy, kto ma lepsze artykuły i pomysły, a kto ma lepszy dział techniczny i potrafi lepiej swój tekst wypozycjonować. Wszystkie kapitalne liczby, które robią portale, tworzą się na tych sztuczkach, na stronie technicznej. Dzisiaj dziennikarstwo jest twoją wizytówką, służy robienia PR-u, a to ambitniejsze dziennikarstwo pisane nie generuje takich liczb. Doceniam kapitalną robotę, którą zrobiły Meczyki, które od lat pracowały nad tym, żeby stać jak najlepiej pod względem technicznym. Dzisiaj hasło, które wpiszesz w wyszukiwarkę, a jest związane z piłką nożną, to prawdopodobnie przekieruje cię na stronę Meczyków, to jest pewnie inwestycja, która była bardzo duża pod względem finansowym i tak dalej, ale to jest robienie ruchu nie na stronie dziennikarskiej, a tej technicznej i to jest coś, co mogło mnie trochę frustrować, ale tak to dzisiaj wygląda. W związku z tym wydaje mi się, że podjąłem dobrą decyzję, że skręciłem w kierunku publicystyki, która jest mówiona, najogólniej.
Dokładnie tak, dziennikarstwo pisane głównie straciło na tym, że po prostu teksty pod SEO i analitykę Google’a zaczęły już być na porządku dziennym. Jak teraz jakieś redakcje wrzucają rekrutację, to tam jest jasno napisane, że trzeba pisać teksty pod SEO i od tego chyba nie uciekniemy.
My na Weszło też to suche info zaczęliśmy robić i to rzeczywiście przynosi bardzo duże efekty, bo ludzie częściej nie chcą przeczytać jakiejś dużej analizy, czy dużego wywiadu, reportażu. Interesuje ich szybka informacja i to przynosi efekt, ale to jest coś, z czym ja się do końca nie utożsamiałem.
Po raz kolejny, odnosząc się do wywiadu na kanale Futbolownia, wspomniał Pan w nim, że nie ma Pan jakiejś wymarzonej postaci, z którą by Pan chciał zrobić wywiad, jednak ja bym trochę to rozszerzył, bo szlaki, jeśli chodzi o takie wywiady z legendarnymi postaciami ze świata futbolu, przetarł w Canal+ Tomasz Ćwiąkała swoim cyklem „The Legends”, więc te drzwi są otwarte i pragnę zapytać: Czy Pan chciałby w przyszłości tworzyć takie wywiady dla Canal+ właśnie z legendarnymi postaciami?
Nie, wiesz co, ja wiem, ile Tomasza Ćwiąkałę kosztowało i nadal kosztuje sprowadzenie takiej legendy. To naprawdę są setki wysłanych wiadomości, regularnie jesteś olewany, bo te wielkie gwiazdy często słysząc Polska, to po prostu mówią „nie dziękuję” albo nie odpisują. Duży szacunek dla Tomka, że tak wiele świetnych wywiadów zrobił, ale jeżeli o mnie chodzi, to nie jest moją ambicją. Jeśli już to pewnie jakieś historie wyciągnięte z Ekstraklasy, bo to jest coś, czym chce się przede wszystkim zajmować, ale lepszy jestem w tych bieżących rzeczach niż w grzebaniu w dalszej czy bliższej historii.
Jeszcze à propos Ekstraklasy, występuje Pan w programie „Liga Gra” na YouTubie Canal+. Chciałbym zapytać: Czy ten program będzie kontynuowany w przyszłym sezonie?
To znaczy, nie wiem, bo on został odpalony już po ostatniej przerwie na kadrę i daliśmy sobie te kilka odcinków, żeby zobaczyć, czy jest w ogóle tutaj jakiś potencjał? Prawdopodobnie za 2,3 tygodnie spotkamy się i porozmawiamy na temat tego, jak to wyglądało. Ja mam pewien problem z tym programem polegający na tym, że tak jak nigdy nie jestem zadowolony z tego, co robię i to nie jest tylko taki tekst, żeby ci tutaj powiedzieć, tylko naprawdę tak jest. Możesz się mojej żony spytać: Czy kiedykolwiek byłem zadowolony z tego, co robiłem? Ten program mi się podoba. Uważam, że to jest dobra produkcja i w związku z tym chciałbym, żeby to trafiło do nieco większego grona odbiorców, bo jeśli chodzi o wyniki tego programu, to byliśmy powyżej granicy wstydu, a poniżej granicy, która sprawia, że robienie takiego programu jest opłacalne. Tam było pomiędzy 10-18 tysięcy. Z jednej strony może po prostu potrzeba czasu, by się przebić do świadomości widza. Z drugiej strony mam wrażenie, że programów o Ekstraklasie w różnych mediach jest tak dużo, ja to nawet liczyłem i jesteśmy chyba 13. Programem o Ekstraklasie. Już naprawdę trudno się przebić z czymś nowym, nawet jeśli to jest „ok” pod względem treści, no to nie jest łatwe zadanie. Myślę, że poniekąd trochę nas ogranicza pora emisji, która jest… Jak sobie spojrzysz wszystkie media w Polsce, to poniedziałkowe poranki, czas do południa jest najbardziej obładowanym różnej maści programami i my zdecydowaliśmy z pełną świadomością, że wystartujemy poniekąd w tym paśmie. No i okazało się, że tutaj możemy być konkurencyjni dla programów, które są w tym samym czasie. Pewnie im troszeczkę zabieramy widowni, ale nie na tyle, żebyśmy byli sami z tego zadowoleni. Najlepiej byłoby pewnie robić taki program po poniedziałkowym meczu, by go na gorąco omówić i ewentualnie wrócić do wydarzeń z kolejki, ale wiadomo, jesteśmy ograniczeni przez to, że jest Ekstraklasa po godzinach i siłą rzeczy nie zrobimy w tym samym czasie tego programu. Po pierwsze bezsensu robić sobie konkurencje. Po drugie te programy są robione z tego samego studia i logistycznie byłoby to trudno zrobić. Także zobaczymy, czy utrzyma się on w takiej formie. Może popracujemy nad jakimś innym terminem. Po prostu przeniesiemy go na piątek i to będzie program “zapowiedziowy”, a nie podsumowujący kolejkę. Chciałbym, żeby został, bo ja się całkiem dobrze bawię w trakcie tego programu i uważam, że ten program jest całkiem wartościowy. Mianowicie jest w tym wszystkim taki „luzik”, a poza tym mamy jakąś przewagę związaną z tym, że możemy pokazywać obrazki z meczu, często proszę chłopaków o zrobienie jakiejś kompilacji, o wycięcie jakiejś akcji, żeby coś pokazać i jest to pewna przewaga, ale nic na siłę. Jeśli to jakoś nie ruszy, to pewnie pomyślimy nad czymś innym.
Pan przyszedł do Canal+ prawie w tym samym czasie co Filip Kapica z Eleven Sports i Pan Daniel Mazur z Meczyków i tak wypowiadając w imieniu tej trójki. Zostaliście dobrze przyjęci tej redakcji?
Znaczy, może powiem najpierw na początku, że ten nasz dział jest trochę szerszy, to nie tylko my, ale też Kuba Jeleński, Tomek Witas, Michał Gaca, Piotr Nowak, także tych osób jest trochę więcej. Nie chcę mówić za całą trójkę, bo też nie wypada, żebym to robił. Myślę, że jeśli chodzi o mnie, to było wszystko w porządku. Wiadomo, że na początku trochę się niecierpliwiłem, że to wszystko się wolno toczy, ale trzeba pamiętać o tym, że Canal+ jest naprawdę dużą firmą w zasadzie korporacją. Ma jakieś wystosowane sposoby, na to, żeby nowych pracowników wprowadzać w procedury. Gdy się trochę niecierpliwiłem, pewne rzeczy muszą trochę potrwać. Nie chcę jeszcze raz przez taki początek przechodzić, ale jeśli chodzi o moich nowych kolegów, to wszyscy są dla mnie bardzo życzliwi.