4 razy, gdy Liverpool odrobił niemożliwy wynik

Liverpool zmierzy się dziś z naprawdę trudnym zadaniem. Po porażce z Realem w Madrycie 1:3 muszą wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby awansować do półfinału Ligi Mistrzów. W przeszłości The Reds dokonywali jednak znacznie trudniejszych rzeczy.

Liverpool 3:1 Olympiakos (2004 rok, Liga Mistrzów – faza grupowa)

Liverpool musiał wygrać przynajmniej dwoma bramkami, aby wyjść z grupy. Rozpoczęło się niepokojąco, do przerwy The Reds przegrywali 0:1. Szybko strzelony gol w drugiej połowie przywrócił wiarę. Później długo nie udawało się umieścić piłki w siatce, aż do 80 minuty. Nastąpił szturm na bramkę Olympiakosu, upragniony wynik dał w 86 minucie nie kto inny jak Steven Gerrard. Bez tego comeback’u nie byłoby niżej wspomnianego triumfu w Stambule.

Liverpool 3:3 AC Milan (2005 rok, finał Ligi Mistrzów)

Wszyscy doskonale znamy ten mecz, niektórzy oglądali go na żywo, a inni na pewno z powtórek. Fatalna pierwsza połowa, gol Malidniego już w pierwszej minucie, a potem dwie bramki Crespo i mamy 0:3. Wydawało się, że sprawa jest załatwiona, na drugą połowę piłkarze Milanu pod trykot meczowy założyli już koszulki z napisem „Champions”. Jak mówi klasyk, otóż nie tym razem. 54 minuta – Gerrard, 56 minuta – Smicer, 60 minuta – Alonso. Szybkie odrobienie strat, kluczowe interwencje Dudka i Liverpool zaczyna od nowa. Dochodzi do rzutów karnych. Słynny „Dudek dance” deprymuje rywali, Polak broni dwa rzuty karne i daje The Reds puchar.

Liverpool 4:3 Borussia Dortmund (2016 rok, Liga Europy)

Liverpool po remisie 1:1 w Dortmundzie przystępował do spotkania jako faworyt. Jednak pierwsze minuty mocno wstrząsnęły gospodarzami. 5 minuta i gol Mkhitaryana, 9 minuta i gol Aubameyanga. Do przerwy 0:2. Nadzieję na odrobienie strat przywrócił Origi, który zdobył gola na początku drugiej połowy. Niespełna 10 minut później odpowiedział Reus, sprawa wydawała się załatwiona. Liverpool potrzebował 3 bramek do awansu. Absolutnie nikt w to nie wierzył. Ale.. 66 minuta, gola strzela Coutinho. Zostało już tylko dwa. 77 minuta – gol Sakho. Emocje sięgają zenitu. Nerwowa końcówka, Borussia wita się z gąską, najwyżej wyskakuje Lovren i pakuje piłkę do bramki. Wynik dwumeczu 5:4 dla The Reds.

Liverpool 4:0 Barcelona (2019 rok, Liga Mistrzów)

Porażka 0:3 na Camp Nou. To jest niemożliwe do zrobienia. Tymczasem Liverpool: potrzymajcie mi piwo. Każdy z nas świetnie pamięta ten mecz. Bezradność Barcy i niebywałe zaangażowanie Liverpoolu. Niespodziewani bohaterowie – Origi i Wijnaldum. Mecz, który napędził The Reds do późniejszego zdobycia Ligi Mistrzów.


Jakub Boroń

Piłkarski pasjonat, fan Realu Madryt i sympatyk ligi włoskiej. Założyciel portalu magiapilki.pl.Kontakt: jakub.boron27@gmail.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *