Arsenal umacnia się na fotelu lidera przed mundialem. Podsumowanie 16. kolejki Premier League

Manchester City rozczarował, Arsenal powiększył przewagę nad resztą peletonu, a Newcastle United utwierdziło nas w przekonaniu, że może być czarnym koniem w walce o top 4. Ostatnia kolejka przed mundialem nie rozczarowała, mieliśmy ciekawe zwroty akcji, bramki (może nie tyle, ile w poprzedniej kolejce, ale ich nie brakowało) oraz kontrowersje. Zapraszam na ostatnie podsumowanie kolejki Premier League przed mundialem!

Manchester City – Brentford 1:2

Mam wrażenie, że Pep Guardiola może odetchnąć z ulgą. Forma „The Citizens” jest, delikatnie mówiąc średnia, a przerwa na mundial może być dla nich zbawienna. Możliwe, że teraz City przeżywałoby kryzys, jednak mistrzostwa świata przychodzą z pomocą i posłużą jako reset. Oczywiście, wiele zespołów może na tym ucierpieć z powodu kontuzji paru zawodników, ale przerwy klubowe nie raz mogą czynić cuda i wszystko potem może się zmienić. Przechodząc do meczu, „Obywatele” zagrali najsłabszy mecz w tym sezonie i dobrze, że mecz nie skończył się wynikiem 1:3. Brentford świetnie przygotowało się do tego starcia i pomimo tylko 25% posiadania piłki wcale nie wyglądało źle. Oddali 10 strzałów, ale aż 8 było celnych. City bombardowało bramkę „Pszczół” aż 29 razy, lecz tylko 6 strzałów poleciało w światło bramki. Wniosek nasuwa się sam, „The Citizens” byli strasznie nieskuteczni i tylko bramka Fodena była czymkolwiek pozytywnym z ich strony. Zawodnik meczu to wielki nieobecny na tegorocznym mundialu. Ivan Toney strzelił dwie bramki, a ostatnią przypieczętował w doliczonym czasie gry. Wymowne cieszynki po golach to nawiązanie do braku powołania do reprezentacji Anglii. 3 punkty wracają do Londynu, Thomas Frank nie krył z tego powodu zadowolenia. Brentford zasłużenie wyjeżdża z Manchesteru z kompletem punktów.

– To jedno z największych zwycięstw w naszej historii. Niesamowity wynik przeciwko jednemu z najbogatszych klubów na świecie. W porównaniu z tym nasz budżet to przystanek autobusowy w hrabstwie Hounslow. Analizując grę, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Udało nam się zneutralizować przeciwnika i to pomimo tego, że graliśmy bez czterech zawodników wyjściowego składu – powiedział po meczu menadżer Brentford Thomas Frank.

Manchester City musi teraz załapać oddech, przywrócić ustawienia fabryczne i zacząć pracować na wysokich obrotach, bo tytuł może przejść koło nosa. Brentford pokazało, że świetnie sobie radzi z mocnymi przeciwnikami i widać, że będą się liczyć w walce o górną połowę tabeli.

Newcastle United – Chelsea 1:0

„Sroki” znów wysoko szybują i kończą zmagania przed mundialem jako trzeci najmocniejszy zespół w Premier League i to nie jest przypadek. Ekipa Eddiego Howe’a to rewelacja rundy jesiennej i zasługuje na tak wysokie miejsce w tabeli. Grają bardzo równo, rosną z meczu na mecz i to procentuje. W meczu z „The Blues” kontrolowali praktycznie całe spotkanie i sprawiedliwie zwyciężyli. Chelsea standardowo zagrała tragicznie i to był piąty mecz z rzędu bez wygranej w Premier League. Następna szansa z AFC Bournemouth 27 grudnia. „The Blues” ponownie wyszli i zagrali nijako. To chyba idealne stwierdzenie. Graham Potter na pewno jest uradowany, że w tym roku mundial przychodzi z pomocą. Będzie czas na analizę, złapanie oddechu i możliwe powroty piłkarzy po kontuzjach. Ekipa Anglika naprawdę musi się mocno napocić w drugiej części sezonu, by liczyć się w walce o Ligę Mistrzów. Wracając do meczu, posiadanie piłki na równym poziomie, jednak „Sroki” oddały dwa razy więcej strzałów od przeciwników z Londynu. Większość statystyk na korzyść gospodarzy, jednak Chelsea mogła pochwalić się większą ilością udanych dryblingów i celnych podań. Newcastle miało więcej klarownych sytuacji i mogło wygrać większą różnicą. Natomiast goście nie pozostawali dłużni i było parę sytuacji, kiedy mogli złapać kontakt. Jednak świetnie spisywał się w bramce Nick Pope, który przypieczętował siódme spotkanie z czystym kontem. Bramkarz „Srok” prawdopodobnie będzie numerem jeden u Garetha Southgate’a w reprezentacji Anglii, posyłając Pickforda na ławkę.

– Straciliśmy Rubena, Azpi również miał pewne problemy, więc musieliśmy zdjąć go w przerwie. Takie sytuacje nie ułatwiają gry przeciwko drużynie, która jest w naprawdę dobrym momencie i gra z ogromną intensywnością. Wydawało mi się, że pierwsza połowa była wyrównana, przeciwnicy osiągnęli przewagę po zmianie stron. Musieliśmy się dostosować i zrobiliśmy to. Conor miał dobrą okazję, ale Pope popisał się dobrą interwencją. Później Newcastle zdobyło bramkę i znów musieliśmy naciskać. Myślę, że popełniliśmy zbyt wiele niewymuszonych błędów, przez co nie utrzymywaliśmy dobrej jakości. Szacunek dla Newcastle, bo grają dobrze i są w dobrym momencie. Prawdopodobnie było też widać różnicę, że Newcastle grało jeden mecz tygodniowo, a my mieliśmy intensywny okres – tłumaczył się po meczu menadżer Chelsea Graham Potter.

Wszyscy wiemy, że Potter przyszedł w ciężkim okresie do „The Blues”, którzy mają wielu kontuzjowanych zawodników i napięty kalendarz. Rozliczać będziemy go na koniec sezonu, jeżeli oczywiście dotrwa do jego końca z tą ekipą. Nie wiemy, jak bardzo Todd Boehly jest cierpliwy, ale liczę, że da się Anglikowi wykazać, a Londyńczycy zaczną grać, jak na topowy zespół przystało. Zobaczymy, czy „Sroki” po mundialu dalej utrzymają tak wysoki poziom. Po MŚ w końcu wraca Isak, który teraz pauzuje z powodu kontuzji, co więcej Newcastle wyruszy na zakupy w styczniu i na pewno ktoś zasili szeregi zespołu.

Fulham – Manchester United 1:2

„Czerwone Diabły” rzutem na taśmę wygrały na Craven Cottage z Fulham. Młody Alejandro Garnacho ustalił wynik w ostatniej minucie i miny kibiców na stadionie już nie nadawały się do zdjęcia. Londyńczycy wierzyli, że dowiozą remis, jednak ostatecznie musieli obejść się smakiem. Fulham naprawdę wyglądało dobrze i gdyby spotkanie skończyło się wynikiem 1:1, jak najbardziej byłoby to sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Po 14 oddanych strzałów z obydwu stron. Posiadanie piłki na niewielką korzyść gospodarzy. Mecz z dobrym tempem i ciekawymi okazjami do zdobyczy bramkowych. Warto dodać, że Fulham miało aż 10 rzutów rożnych i można było żałować, że kontuzjowany Mitrović nie brał udziału w spotkaniu. Beniaminek pokazał, że w tym sezonie dobrze radzi sobie z mocnymi zespołami, a gdyby zremisował, to byłoby to idealne potwierdzenie dobrej dyspozycji. Niemniej jednak trzeba pochwalić ekipę z czerwonej części Manchesteru. Po słabym sierpniu nikt się nie spodziewał takiej poprawy. „Czerwone Diabły” wlały odpowiednie paliwo do baku i zaczęły rozjeżdżać swoich rywali. Jeszcze będą musiały chyba pożegnać się z jedną gwiazdą, by móc wypłynąć na głębsze wody. Możliwe, że już w zimowym okienku transferowym sprowadzą kogoś na Old Trafford. Będziemy śledzić zmagania Erika Ten Haga i spółki z wielkim zaciekawieniem.

– To miłe uczucie. Wróciliśmy w tym sezonie z dalekiej podróży razem z kibicami, z tym zespołem, klubem… Staliśmy się jednością. Znowu to pokazaliśmy i musimy to podtrzymać. Musimy inwestować w dwie strony – kibice i piłkarze muszą trzymać się razem, aby zbudować nowy Manchester United. Musimy napisać nową historię. Mamy dobrą platformę – proces i wynik. Jeśli przeanalizujemy proces, to widzimy, że poprawiliśmy się w wielu aspektach w pierwszej połowie sezonu. Ale też zdajemy sobie sprawę, że jeszcze nie jesteśmy tam, gdzie chcemy być. Musimy zainwestować jeszcze więcej i pracować jeszcze ciężej. Każdy jako jednostka, ale przede wszystkim również jako zespół. Jeżeli to się uda, to zrealizujemy nasze ambicje – podsumował menadżer Czerwonych Diabłów.

Pozostałe mecze 16. kolejki Premier League

W pozostałych meczach Liverpool wygrał pewnie z Southampton 3:1 i pokazuje, że wraca na odpowiednie tory. Pytanie, czy po mundialu wszyscy będą zdrowi i gotowi by dalej walczyć i wygrywać? Everton ponownie przegrywa, a Frank Lampard musi teraz wyciągnąć odpowiednie wnioski, by nie być następnym zwolnionym trenerem w Premier League w tym sezonie. „The Toffees” kończą zmagania przed mundialem tuż nad strefą spadkową.

Nottingham świętuje i wygrywa z Crystal Palace bez straty bramki. Zaha marnuje karnego i kto wie, być może mecz zakończyłby się inaczej i 3 punkty mogliby sobie dopisać goście. Tottenham standardowo przegrywa pierwszą połowę i rozgrywa ją w kiepskim stylu. W drugiej odżywa jak feniks z popiołów i wygrywa spotkanie z Leeds. Goście drugi raz z rzędu kończą mecz takim samym wynikiem, tym razem na swoją niekorzyść. Poprzednio wygrali 4:3 z AFC Bournemouth.

West Ham wydało w letnim okienku transferowym 150 mln funtów, by po 15 spotkaniach mieć 1 punkt przewagi nad strefą spadkową. „Młoty” muszą zmienić swoją grę, by wylądować w górnej części tabeli. Leicester ostatnio przeżywa renesans – w ostatnich ośmiu kolejkach straciło tylko 3 bramki i zanotowało aż 6 czystych kont. Wygrana na wyjeździe w Londynie pięknie kończy tę rundę.

Arsenal wygodnie rozsiadł się w fotelu lidera. W ostatniej kolejce Kanonierzy powiększyli swoją przewagę nad Manchesterem City do 5 punktów. Pewnie pokonali na wyjeździe Wolverhampton 2-0. Niestety „Wilki” zamykają tabelę Premier League, mając tylko 10 oczek na koncie. Najgorszy mecz kolejki to Brighton – Aston Villa. „Mewy” przegrały w słabym stylu, a tylko w nieco lepszym „The Villans” wywieźli 3 punkty z południa Anglii. Brighton należał się karny i może tutaj była szansa na podział punktów, ale niestety po analizie VAR sędziowie dalej twierdzili, że nie ma jedenastki.

Teraz będziemy smakować się mistrzostwami świata w Katarze, a do najlepszej ligi powrócimy w Boxing Day. 26 grudnia na pierwszy rzut Brentford zmierzy się z Tottenhamem w derbach Londynu.

Wyniki 16. kolejki:

Manchester City 1-2 Brentford
Liverpool 3-1 Southampton
Bournemouth 3-0 Everton
Nottingham Forest 1-0 Crystal Palace
Tottenham 4-3 Leeds United
West Ham 0-2 Leicester City
Newcastle United 1-0 Chelsea
Wolves 0-2 Arsenal
Brighton 1-2 Aston Villa
Fulham 1-2 Manchester United

Bramka 16. kolejki Premier League

Gol Alejandro Garnacho w ostatniej minucie meczu przeciwko Fulham na Craven Cottage. Nastolatek wparował z impetem w pole karne i pięknie wykończył akcję lewą nogą. Bramka dała „Czerownym Diabłom” bardzo ważne trzy punkty, a Argentyńczyk udowodnił trenerowi, że warto na niego stawiać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *