W tym sezonie włoski futbol przeżywa prawdziwy renesans. Odrodzenie drużyn z Półwyspu Apenińskiego można śmiało porównać do feniksa, powstającego na nowo z popiołów. W każdym finale europejskich rozgrywek bieżącej kampani wystąpi przedstawiciel z Włoch. W najważniejszym finale klubowych rozgrywek Inter skrzyżuje miecze z Manchesterem City. Mecz w Stambule jawi się jako pojedynek Dawida z Goliatem. Jednak wcale nie musi tak wyglądać. Nowa wersja “Nerazzurrich” wydaje się gotowa, aby stawić czoła najlepszej drużynie świata. Co musi zrobić Inter, aby pokonać City? Przyjrzyjmy się trzem kluczowym elementom, które mogą sprawić, że to “Il Biscione” zdobędą upragnione trofeum.
Niski pressing i gra z kontrataku
Simone Inzaghi przeobraził grę Interu z wysokiego pressingu i chęci szybkiego odebrania futbolówki rywalom, na spokojną grę niskim pressingiem i wyczekiwanie na odpowiedni moment, aby wyprowadzić skuteczny kontratak. Jak wiemy, drużyna Guardioli lubuję się w grze krótkimi podaniami, cierpliwym posiadaniu piłki przy nodze i kreowaniu wolnych przestrzeni. Drużyna z Lombardii świetnie wypada w statystykach w grze defensywnej. Zajmują pierwsze miejsce pod względem największej ilości odbiorów piłki (461) oraz największej ilości wślizgów (179). W trakcie trwania sezonu żelazne przez ostatnie sezony trio Bastoni-De Vrij-Skriniar zostało zmodyfikowane. Z wyżej wymienionej trójki ostał się tylko 24-letni włoch. Teraz szkoleniowiec Interu w bloku obronnym decyduje się na trio Bastoni-Acerbi-Darmian. Zmiana ta, choć ukierunkowana głównie absencją Milana Skriniara i słabą dyspozycją De Vrija okazała się strzałem w dziesiątkę.
Doświadczony Francesco Acerbi spisuje się niczym profesor na boiskach Serie A oraz Ligi Mistrzów. Darmian, którego naturalną pozycją na boisku jest prawa strona obrony, świetnie wspomaga wahadłowego Dumfriesa w bocznej strefie. Kluczem w grze niskim pressingiem Interu jest również ich środek pola. Włoski szkoleniowiec dysponuje niezwykle uniwersalnymi piłkarzami. Barella, Calhanoglu, Brozović czy Mkhitaryan to zawodnicy, którzy nie tylko świetnie sobie radzą w konstruowaniu akcji ofensywnych. Cała czwórka odgrywa integralną rolę w grze z tyłu, gdy przeciwnik ma piłkę. Jeśli mowa o wyprowadzeniu kontrataku to płynności w tym dodają wahadłowi. Wychowanek Interu Federico Dimarco i ściągnięty przed sezonem z holenderskiego PSV Denzel Dumfries potrafią z prędkością światła znaleźć się po drugiej stronie boiska, gdzie celnym podaniem znajdują jednego z napastników.
Reasumując, Inter w obronie ma duże podstawy do tego, aby skutecznie pozbawić Manchester City ich atutów ofensywnych. Jeśli współpraca Dumfriesa z Darmianem, Bastoniego z Dimarco oraz Acerbiego jako centralnego obrońcy nadal będzie działać, tak sprawnie, jak dotychczas to najskuteczniejszy napastnik w Europie Erling Haaland zostanie odcięty od podań. Natomiast tercet środkowych pomocników ma w tym zadaniu pomóc, skutecznie wyłączając z gry belgijskiego rozgrywającego Kevina De Bruyne.
Bramkarz prawie doskonały
Kameruński bramkarz wrócił do gry w tym sezonie po dwunastomiesięcznym zawieszeniu za naruszenie przepisów antydopingowych. Do Mediolanu przyszedł z zadaniem zastąpienia 38-letniego Samira Handanovicia. Onana w bramce Interu spisuje się znakomicie. Potwierdzają to również statystyki. W lidze włoskiej rozegrał 22 mecze, w których stracił tylko 19 bramek oraz ośmiokrotnie zachowywał czyste konto. Dodatkowo zanotował 54 udanych interwencji, co daje 74% skuteczności w obronie strzałów. W rozgrywkach Ligi Mistrzów Andre Onana plasuję się w czołówce najlepszych golkiperów. Bramkarz “Nerazzurri” może pochwalić się największą ilością obronionych strzałów (45) oraz największą liczbą czystych kont (8 w 12 spotkaniach). Przed kameruńczykiem szansa na przejście do historii rozgrywek Champions League. Jeśli w finałowym starciu nie straci bramki, dołączy do grona czterech bramkarzy, którzy dzierżą rekord czystych kont w jednej edycji najważniejszych klubowych rozgrywek na świecie.
Dyspozycja bramkarza mediolańskiej drużyny z całą pewnością zapewnia dodatkowy spokój w szeregach defensywnych Interu. Kameruńczyk stał się jednym z bohaterów tego sezonu, a jego doskonałe interwencje szczególnie na linii zasługują na spore słowa uznania. To, co w szczególności wyróżnia 27-letniego golkipera to refleks, jakim dysponuje. Już nie raz pokazywał, czy to w lidze, czy w europejskich pucharach, że nawet w najtrudniejszej sytuacji jest w stanie końcami palców przenieść piłkę nad poprzeczką czy zatrzymać równo na linii bramkowej. Dużym atutem Onany w spotkaniu finałowym może okazać się jego gra nogami i przegląd pola. Pochodzący z Afryki bramkarz zbiera wzorowe recenzje za te dwa aspekty, które w połączeniu nastawienia zespołu z Mediolanu na grę z kontry mogą okazać się kluczowym czynnikiem.
Jeden z obserwatorów UEFA po pierwszym meczu półfinałowym z Milanem nie krył zachwytu nad umiejętnościami bramkarza Interu. “Po raz kolejny pokazał, jak dobrze czuję się z piłką przy nodze. Jego decyzję, jaką posłać piłkę w danym momencie były doskonałe. Wiedział, kiedy grać krótko, a kiedy zagrać długą piłkę. Dokładność zagrań długich piłek była po prostu znakomita” – powiedział. To, z jaką częstotliwością bierze udział w rozegraniu akcji od bramki, najlepiej pokazują statystyki. We wcześniej wspomnianym meczu z Milanem wykonał 46 podań, z czego 33 były celne. Rywal, z jakim zmierzą się w finale, ma tendencję do wysokiego pressingu, co za tym idzie, stawia bardzo wysoko linię obrony. Długie piłki kierowane z okolic piątego czy dziesiątego metra w kierunku wahadłowych, czy napastników mogą stanowić klucz w grze ofensywnej Interu.
Takich trzech, jak ich dwóch, to nie ma ani jednego
Są postacie w piłce nożnej, które charakteryzowały się indywidualnością. Są też takie, które świetnie spisywały się, gdy u boku stało dwóch kolegów z boiska. Na końcu są też tacy, którzy idealnie spisują się, gdy do gry mają tego jednego, idealnego i wymarzonego partnera. Lautaro Martinez i Romelu Lukaku, inaczej znany na Półwyspie Apenińskim jako duet LuLa. Historia tej dwójki zaczęła się w 2019 roku, gdy do Mediolanu po raz pierwszy zawitał rosły napastnik z Belgii. Antonio Conte, ówczesny szkoleniowiec niebiesko-czarnych, stworzył z Lukaku napastnika klasy światowej. W połączeniu z argentyńczykiem duet ten budził strach u rywali. W sezonie 2020/21 legenda włoskiego calcio Arrigo Sacchi bez wahania wskazał duet LuLa jako najgroźniejszy duet piłkarski na świecie. Obecny sezon jest trzecim wspólnym sezonem Lautaro i Romelu w Interze. Do tej pory strzelili łącznie 142 bramki dla Nerazzurrich we wszystkich rozgrywkach.
Jednak nie o same statystyki tutaj chodzi. Łączy ich pewnego rodzaju piłkarska więź, która nie zdarza się często. W historii futbolu, patrząc na choćby pierwszą dekadę dwudziestego pierwszego wieku, można by porównać ich do Ronaldo i Rooneya, czy patrząc w niedaleką przeszłość do Lewandowskiego i Mullera. Oglądając ich w akcji, można odnieść wrażenie, że nawet gdyby zasłonić im oczy, pozbawić możliwości komunikowania się, to i tak znaleźliby do siebie drogę na boisku. Gdy w sezonie 2021-22 był piłkarzem Chelsea, udzielał sentymentalnych wywiadów. Opowiadał w nich o swoim przyjacielu oraz byłym klubie. “Tęsknie za Lautaro Martinezem. Mógłbym za niego zginąć na murawie od dnia, w którym go poznałem” – powiedział Lukaku. “Lautaro przychodzący do mnie do Chelsea w przyszłości? Nie… Lautaro, możesz zostać w Mediolanie, kiedyś tam wrócę” – kontynuował z uśmiechem na ustach. Jak powiedział, tak zrobił.
Analizując grę duetu Lukaku-Lautaro, na pierwszy plan rzuca się w oczy ustawienie obu piłkarzy na boisku. Belg jest tym cofniętym napastnikiem w duecie i bardzo często cofa się do środka pola, aby brać udział w rozgrywaniu akcji. Jego tężyzna fizyczna w znacznym stopniu pozwala mu grać tyłem do bramki rywala, co z resztą w ostatnim meczu z Sassuolo było bardzo dobrze widać. Ponadto Lukaku daje jakże ważną przestrzeń na boisku dla Lautaro. Absorbując uwagę więcej niż jednego piłkarza, gdy znajduję się z piłką przy nodze, pozwala Martinezowi, na wbiegnięcie w wolną strefę, gdzie argentyńczyk już wie, że zaraz otrzyma podanie od swojego partnera z ataku. Poniekąd nie jest to nic nadzwyczajnego, ale w wykonaniu tej dwójki jest szalenie skuteczne. Jeśli w finałowym meczu ktoś z tego duetu strzeli bramkę, po asyście tego drugiego, to będzie to historia bardziej romantyczna niż nie jeden film z gatunku romantycznych w kinach.
Co ma być, to będzie
Gdy sędzia 10 czerwca o godzinie 21:00 po raz pierwszy użyje gwizdka na Ataturk Olympic Stadium w Stambule, wszystkie przedmeczowe analizy, przewidywania i ciekawostki przestaną mieć znaczenie. Zostanie tylko tych jedenastu na jedenastu z dowódcą przy linii bocznej. Rozpoczną możliwe, że najważniejszy mecz w swojej karierze. To będzie prawdziwa bitwa. Niech Was nie zmyli pierwszy kwadrans gry czy nawet pierwsze 45 minut. W finale Ligi Mistrzów zdarzyć może się po prostu wszystko. Znamy przecież historię, gdzie już chcieliśmy koronować po pierwszej połowie meczu Milan w 2005 roku, gdy wszyscy myśleli, że Bayern w 1999 roku prowadząc 1-0 w 90 minucie meczu, nie ma prawa przegrać, gdy Atletico w 2014 roku już trzymało jedną rękę na pucharze. Każdy z tych przypadków pokazał nam, że finał Ligi Mistrzów to mecz wyjątkowy, w którym niemożliwe nie istnieje.
Drogi Interze, piłka nożna kocha nieoczywistych mistrzów. W tym finale to Tobie przypadło miano Dawida, ale to nie znaczy, że z góry stoisz na straconej pozycji. Nie bój się marzyć, bo czymże byłoby życie bez marzeń. Weź głęboki wdech, spójrz w niebo i dołącz do gwiazd na nim.
.