Przed spotkaniem uderzyły mnie statystyki drużyny Piotra Tworka. Po deklasacji z Górnikiem Łęczna (4:0), jak na razie Warta nie wygrała żadnego meczu. Nawet trzecioligowa Olimpia Grudziądz była lepsza w bezpośrednim pojedynku w Pucharze Polski. Na domiar złego, ostatniego gola strzelili 27 sierpnia, więc nie długo miną dwa miesiące.
Z kolei „Pasy” po słabym starcie sezonu, teraz złapały formę. Zdarzyła się im porażka w meczu pucharowym z niżej notowanym rywalem (tak jak Warcie zresztą), ale w ich wypadku to bardziej wyjątek potwierdzający regułę. Dokładnie siedem spotkań ligowych bez porażki sprawiało, że w ostatnich 5 meczach tylko Raków i Lechia punktowały lepiej.
Oglądając ten mecz miałem wrażenie, że jedyny plan gości z Poznania, to czyhanie na błąd rywala i szybka kontra. Na defensywę Cracovii momentami sam nacierał Jayson Papeau, ale nie raz był w tym osamotniony. Pojedyncze zrywy Mateusza Kuzimskiego, dały mu w efekcie żółtą kartkę po 30 minutach, przez co trochę jego próby były bezpieczniejsze. Drużyna Michała Probierza prowadziła grę, kreowała sytuacje które powinny skończyć się golem, co dwukrotnie im się udało. Jakub Rakoczy i jego zmiennik Jakub Myszor, pokonali Adriana Lisa i dali swojemu zespołowi kolejne 3 punkty.
Z całą pewnością w Poznaniu nie myślą o tym dlaczego nie idzie im tak dobrze jak rok temu. Skupiają się na każdym kolejnym meczu i na regularnej pracy, co powiedział zresztą Piotr Tworek na konferencji prasowej po spotkaniu. W Krakowie z kolei przypominają statystyki, że ostatnia tak dobra forma Cracovii, skończyła się eliminacjami do europejskich pucharów. O takie dywagacje jest może za wcześnie, ale zwrócić uwagę na drużynę Michała Probierza warto. Mogą namieszać jeszcze w czołówce.
Autor tekstu: Krystian Kwiecień