W portugalskiej trenerce można powoli zobaczyć nowe nazwiska, które coraz częściej są bohaterami okładek gazet. Nie tak dawno zaczęto się rozpływać nad trenerem Sportingu Lizbona – Rubenem Amorinem, który po 19 latach dał kibicom ponowny powód do dumy, zdobywając 19 mistrzostwo kraju. W obecnym sezonie idzie łeb w łeb w lidze z Benficą i FC Porto, a w Lidze Mistrzów sensacyjnie może wyjść z grupy pozostawiając za sobą Borussie Dortmund. Bohaterem tego artykułu jest jednak inna postać, o której jest ostatnio dosyć głośno, to Abel Ferreira trener brazylijskiego Palmeiras, który w poprzednią sobotę obronił tytuł Copa Libertadores, wygrywając w doliczonym czasie gry z naszpikowaną gwiazdami drużynę Flamengo 2-1.
Portugalski trener to nowa generacja trenerska, która w przyszłości może zaistnieć, jak Jose Mourinho, czy Jorge Jesus. 42-latek ma również bogate CV jako piłkarz, w przeszłości grał dla Penafielu, gdzie rozpoczynał przygodę z piłką, następnie Vitória de Guimarães, Sportingu Braga i nareszcie w Sportingu Lizbona (przypadek?).
Szkoły trenerskiej uczył się w swoim ostatnim klubie, przejmując juniorów Leões, a następnie awansował na trenera rezerw. Już w tych drużynach imponował statystykami, bowiem procent wygranych w drużynie juniorów wynosił 66.67%, gorzej było w rezerwach, gdzie te liczby nie były już tak imponujące, bo wynosiły 47.62%. Po dwóch latach spędzonych w Lizbonie, Ferreira przeniósł się do rywala z Bragi, również do rezerw. Mimo kiepskich statystyk, udało mu się awansować na trenera pierwszej drużyny i pokazał się z bardzo dobrej strony. W ciągu dwóch sezonów na ławce rezerwowej zasiadł 102 razy i wygrał aż 62 spotkania, zajmując dzięki temu wysokie 4 miejsce w tabeli.
Dalsza jego kariera przeniosła się do Grecji, a dokładnie do PAOK-u Saloniki. Tam również pokazał się ze świetnej strony, zajął drugie miejsce w lidze, ustępując Olympiakosowi. Podobnie było w Pucharze Grecji, gdzie zespół z Pireusu okazał się lepszy w półfinale. Niestety przygoda w Lidze Mistrzów i Lidze Europy szybko się zakończyła, odpadli odpowiednio z Ajaxem Amsterdam i Slovanem Bratysława.
Po tym okresie Portugalczyk podjął się niespotykanego kroku. Rzadko się zdarza by europejski trener wybrał Amerykę Południową na swoje miejsce pracy, ale inaczej było w tym przypadku. W 2020 roku zgłosiło się po niego Palmeiras. Obecny trener popularnych Verdão postawił na 4-2-3-1, pokazując przy tym świetną myśl taktyczną m.in. w meczach Copa Libertadores z Atlético Mineiro i w finale z Flamengo, stawiając na opanowanie, cierpliwość i szybkie kontrataki. W pierwszym sezonie kibice go pokochali, najpierw wygrał w dramatycznych okolicznościach Copa Libertadores z wielkim Santosem 1-0 po bramce Breno Lopesa w 9 minucie doliczonego czasu gry, a następnie Copa do Brasil (Puchar Brazylii) przeciwko Grêmio Porto Alegre, choć było o to ciężko, bo pierwszy mecz przegrali 2-0. Jednak w rewanżu odrobili straty i to z nawiązką 3-0. W lidze nie poszło zbyt super, bo zajęli tylko 7 miejsce.
Obecny sezon Abel Ferreira może zaliczyć również do udanych. Jako pierwszy obcokrajowiec zdołał zdobyć dwa razy Copa Libertadores i to sezon po sezonie! W spotkaniu z Flamengo Rio de Janeiro postawił na defensywę. Wiedząc, że w drużynie przeciwnej są tacy piłkarze jak Gabriel Barbosa, Andreas Pereira czy Bruno Henrique nie może zagrać w otwarte karty. I taktyka zadziałała, drużyna z São Paulo nie dominowała w tym spotkaniu tylko cierpliwie czekała na swoje sytuacje. Najpierw prowadzenie dał wyróżniający się w tym sezonie Raphael Veiga, potem po błędzie wypożyczonego z Manchesteru United – Andreasa, piłkę do siatki skierował super rezerwowy Deyverson. W lidze po ambitnej walce z Atlético Mineiro, które prawdopodobnie zostanie mistrzem, Palmeiras nie dało sobie rady zaliczając sporo wpadek i będzie musiało walczyć o najniższe miejsce podium, ponieważ przewaga Flamengo jest zbyt duża
Ponowny triumf w Pucharze Wyzwolicieli w Urugwaju pozwolił, że stało się głośno o trenerze Porco. Dziennikarz Gianluigi Lonagria poinformował na swoim Twitterze, że jego usługami zainteresował się saudyjski Al-Nassr, który ponoć oferuje mu 10 milionów euro na rok! Ale czy to dobre rozwiązanie? Wydaje się, że Abel Ferreira ma większe ambicje i za cel numer jeden stawia sobie powrót do Europy, a podobno nie narzeka na brak ofert o czym mówi Lonagria.
Warto śledzić jego sytuację po sezonie Campeonato Brasileiro Série A, gdzie koniec rozgrywek już za trzy kolejki. Czy jego kariera potoczy się podobnie jak historia Jorge Jesusa, który również wyjechał z Portugalii najpierw do Arabii Saudyjskiej, a potem do Rio de Janeiro i tamtejszego Flamengo, by wrócić do Europy do Benfici? Czy Abel Ferreira okaże się na tyle dobrym trenerem i w przyszłości podąży śladami André Villasa-Boasa czy Jose Mourinho? Wszystko się okaże już za niedługo.
Autor tekstu: Brazylijska Samba
Zobacz również: Szybkie info
fot. sportsfule.com