Wydaje się, że Patrik Schick na dobre odzyskał formę. Co prawda obecnie leczy kontuzje, jednak nie zmienia to faktu, że stał się pewnym punktem drużyny Bayeru Leverkusen. W tym sezonie zdobył już 8 bramek w 9 meczach.
Początki kariery
Patrik Schick pochodzi z Pragi i od dziecka był maniakiem futbolu. Pomimo pochodzenia z rodziny bez tradycji sportowych, jego rodzice bowiem brylują w biznesie cukierniczym, będąc właścicielami cukierni. Jego idolami byli Cristiano Ronaldo i David Beckham. Już jako dziecko wykazywał talent do gry w piłkę nożną Problemem było jednak jego bardzo emocjonalne podejście do futbolu, bardzo przeżywał porażki oraz krytykę. Spełnieniem marzeń z dzieciństwa była gra w jego ulubionym klubie-Sparcie Praga. Nastolatek piął się przez szczeble kariery, grając w zespołach młodzieżowych, a także otrzymując powołania do juniorskich reprezentacji Czech. Działacze Sparty doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że mają u siebie prawdziwy talent dlatego, kiedy młody Patrik skończył 16 lat. Podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z „Bordowymi”. Ze względu na swój dość arogancki charakter szybko popadł w konflikt z działaczami klubu. Po rozegraniu 4 meczów dla Sparty, w przeciągu dwóch sezonów, wiedział, że musi zmienić otoczenie.
Kariera nabiera rozpędu
Kolejnym zespołem w karierze młodego Czecha był rywal Sparty 1905 Bohemians. W barwach Kangurów rozegrał przyzwoity sezon. Strzelił 8 bramek w 27 meczach, do tego dołożył dwie asysty. Po zakończeniu sezonu pojawiły się pierwsze oferty z zagranicy, kolejnym rozdziałem w karierze Schicka była Sampdoria Genua. Choć ciężko było mu się zaaklimatyzować to jego debiutancki sezon za granicą, wyglądał bardzo dobrze: 32 mecze, 11 trafień do tego dołożył 4 ostatnie podania.
Nieudany rzymski sen i tułaczka po klubach
Orędownikiem jego talentu był jego rodak Pavel Nedved, chciał go sprowadzić do Juventusu. Na przeszkodzie stanęły badania medyczne, które wykazały problemy z sercem. Dzięki czemu finalnie w 2017 roku za 42 mln euro trafił do Romy. Powiedzmy sobie szczerze, dwa lata w Romie nie były dla niego udane. W koszulce Giallorossich rozegrał w sumie 46 meczów, strzelił tylko 5 bramek i nie dołożył żadnej asysty. Schick przegrywał rywalizację z Edinem Dzeko przez co występował na innych pozycjach. Być może nie prezentował odpowiedniej mentalności, nie potrafił udźwignąć presji kibiców i działaczy. Po dwóch sezonach spędzonych w Rzymie trafił na wypożyczenie pod warsztat Juliana Nagelsmanna. Pobyt w barwach Byków był średni, nie porwał publiczności, jednak też nie zawiódł działaczy. Statystyki, które osiągnął w RB Lipsk to 10 goli i 2 asysty w 22 meczach. Działacze Byków jednak nie zdecydowali, się na wykupienie napastnika.
Aptekarze na ratunek
Latem 2020 roku po sprzedaniu Kaia Havertza oraz Kevina Vollanda Bayer Leverkusen sprowadził do siebie właśnie Patrika Schicka. Kwota, jaką wówczas za niego zapłacili, była drugą największą w historii klubu – 26,5 mln euro. Pierwszy sezon w zespole Aptekarzy zakończył z 9 trafieniami, 1 asystą w 29 meczach. Forma przed wielkim turniejem budziła obawy czeskich kibiców. Jego forma na euro była zupełnie inna niż ta, którą pokazywał w klubie. Dublet w starciu ze Szkocją i ten piękny ekwilibrystyczny gol na 2:0 został wybrany golem turnieju. Do tego bramka przeciwko Chorwacji, faworyzowanej Holandii oraz rewelacji turnieju -Danii. Obecnie jego liczby wyglądają dość imponująco 8 goli w 9 meczach.
Czy nadchodzi w końcu czas Patrika Schicka?