W minioną sobotnią noc zakończyły się rozgrywki Campeonato Brasileiro Série A, o ile mistrz kraju był już znany, tak do końca o ligowy byt walczyło kilka drużyn. Drugie mistrzostwo kraju Atlético Mineiro, dla którego było to dopiero drugie trofeum, zdobyte równo 50 lat od ostatniego tryumfu w lidze. Natomiast z ligi spadły takie zespoły jak Chapecoense – znane głównie z katastrofy lotniczej w 2016 roku, Sport Recife, SC Bahia oraz uwaga… Grêmio Porto Alegre!
Hulk w złotej koronie
Popularne Galo (Koguty) z Mineiro w tym sezonie były drużyną nie do doścignięcia, prezentowało równą formę, mimo że zaczęli kiepsko bo przegrali u siebie z Fortalezą, która historycznie awansowała do Copa Libertadores. Prócz dobrej formy o sukcesie zadecydowały spotkania z pretendentami do tytułu. Zespół Cuci, poradził sobie z głównym przeciwnikiem w walce o prym w Brazylii – Flamengo (2:1, 0:1) i zdobywcą drugiego z rzędu Copa Libertadores – Palmeiras (2:0, 2:2). Trzeba zwrócić z jaką przewagą zespół z Mineiro wygrał ligę, bo nad drugim Fla miało aż 13 punktów przewagi!
Za dobrym wynikiem idzie wspaniała postawa bloku defensywnego. Tacy piłkarze jak Guilherme Arana, Junior Alonso czy Nathan zasługują na pochwałę w tym sezonie, a są to zawodnicy, którzy mogą się jeszcze rozwinąć ponieważ żaden z nich nie dobił do 30-stki. Bramkarze Galo tylko 34 razy wyjmowali piłkę z siatki, co daje średnią tylko 0,89 bramki na mecz! A 8 bramek zostało straconych w ostatnich 3 kolejkach, które były już rozgrywane na luzie.
O linii ofensywnej w głównej mierze odpowiadali – dwaj Argentyńczycy Matias Federico Zaracho, Ignacio Fernandez oraz król strzelców Hulk, którego nie trzeba przedstawiać. Hulk znany z gry w FC Porto czy Zenicie Sankt Petersburg zdobył w tym sezonie 19 bramek, na najwyższym poziomie tylko w FC Porto udało mu się zdobyć więcej goli w jednym sezonie.
Nieśmiertelni muszą się odrodzić
Trzykrotny zdobywca Copa Libertadores (ostatnio w 2017 roku), dwukrotny mistrz Brazylii, pięciokrotny zdobywca Copa do Brasil – Pucharu Brazylii do końca walczyli o ligowy byt, w ostatniej kolejce nawet wygrali z mistrzem kraju 4:3, ale gra się cały sezon i tym samym dołączą w Serie B do takich marek jak Vasco da Gama czy Cruzeiro.
Kibice w głównej mierze obwiniają największe gwiazdy zespołu jak Douglas Costa czy Rafinha, że swoim doświadczeniem nie zdołali pociągnąć drużyny do przodu. W głównej mierze za niepowodzenie trzeba uznać okres między czerwcem, a lipcem, w którym Tricolor zdobyli tylko 3 punkty w 8 spotkaniach! Kolejnym powodem były porażki z zespołami, które walczyły o utrzymanie – Sport Recife (1:2, 0:1), Bahia (2:0, 1:3) czy Juventude (0:2, 3:2). Nawet wielki Luiz Felipe Scolari, który objął zespół na 94 dni nie pomógł. Warto nadmienić, że Imortal w całym sezonie miało aż 4 trenerów!
Mimo, że drużyna strzelała sporo bramek bo zdobyli ich 44 to defensywa była jedną z najgorszych – 51 bramek straconych, gorsze było tylko ostatnie Chapecoense. Za strzelanie goli odpowiedzialny był doświadczony 36-letni Diego Souza, który zdobył 10 bramek.
Zarząd jest świadomy tego co się wydarzyło i wydało oficjalne oświadczenie do kibiców „Naszym obowiązkiem jest przeprosić, znaleźć błędy i pracować z pokorą i energią, aby skorygować kurs i stawić czoła wyzwaniom, jakie stawia przed nami 2022 rok. Jesteśmy w pełni świadomi tego, co nas czeka. Zapewniamy, że wszystkie środki zostaną podjęte bez wyjątku.”.
Grêmio, które nie ma problemów z pieniędzmi będzie jednym z faworytów do awansu w przyszłorocznej Serie B, a mecze ze wspomnianym Vasco czy Cruzeiro będą wielkimi widowiskami, na boisku jak i na trybunach.
Autor tekstu: Brazylijska Samba