Real Carlo Ancelottiego – czyli dlaczego nikt nie tęskni za Zidanem

Nowy sezon w Realu Madryt miał być kolejnym sezonem zmian dla ekipy z Hiszpanii. Zinedine’a Zidane’a na stanowisku szkoleniowca zastąpił nowy/stary trener Carlo Ancelotti. Nadzieje fanów powrotem Włocha na Santiago Bernabeu nie były wielkie. Wielu sceptycznie patrzyło na Carletto, mając na uwadze to, że jego kariera wydawała się pikować w dół po tym, jak opuścił Bayern Monachium i trenował takie drużyny jak SSC Napoli i Everton.

Coś, czego sam Włoch mógł nie przewidzieć

Początkowo nikt nie był pewny, jak będzie zarządzał zespołem Carlo Ancelotti i jak będzie wyglądała rotacja. Kto dostanie więcej, a kto mniej minut. Najbardziej niepewny swego miejsca okazał się Martin Ødegaard, który początkowo był bardzo faworyzowany przez samego Włocha, słynącego z tego, że uwielbia typowe „10”. Chyba każdy z nas zna historię, podążającego za Ancelottim Jamesa Rodrigueza. Wracając do Norwega, jego decyzja bez wątpienia była dla wszystkich sporym zaskoczeniem, Ødegaard postanowił opuścić klub. Wtedy media sugerowały, że znajdował się on jednak bardzo nisko w hierarchii Carletto. Koniec końców, Martin Ødegaard wylądował po transferze definitywnym w Arsenalu.

Widoczna zmiana stylu oraz wreszcie świeżość w składzie

Różnicę w składzie było widać od razu, a pierwszą taką faktyczną zmianą jest całkowita wymiana środka obrony. Z dwójki Sergio Ramos – Raphael Varane na Eder Militao – David Alaba, która wniosła zdecydowaną nową charakterystykę gry w defensywie „Królewskich”. Cezary Wilk, były piłkarz takich hiszpańskich klubów jak Deportivo La Coruna oraz Real Saragossa, powiedział nawet, że Alaba i Militao współpracują ze sobą lepiej niż Ramos i Varane, co jest naprawdę ciekawą opinią. Mimo ostatnich błędów Militao rzeczywiście obrona Realu Madryt wygląda naprawdę solidnie, szczególnie nową jakość dodaje Austriak – Alaba, który, co nietypowe dla środkowego obrońcy, wykonuje stałe fragmenty gry oraz ma niesamowity ciąg na bramkę, podłączając się do kontrataków „Los Blancos”.

Świeżość również zapanowała w ataku, Vinicius dostał nowe życie od Carlo Ancelottiego, forma Brazylijczyka po prostu eksplodowała, a sam Carletto nie szczędził sobie uszczypliwości względem poprzedniego trenera, odpowiadając na pytania dziennikarzy, którzy pytali go o to, jak wydobył wszystko, co dobre z Viniego – „Nie jestem cudotwórcą, jestem tylko trenerem”. Również z czasem ze swoją dobrą formą i lepszą wersją samego siebie dołączył Marco Asensio, który często stanowi różnicę. Przede wszystkim Hiszpan punktuje na boisku, wnosi ogrom rozegrania i kreatywności z prawej strony. Warto również wspomnieć, ciężko pracującego Rodrygo, lecz jego liczby nie robią już takiego wrażenia.

Nikt nie narzeka, każdy pracuje i każdy na swoją szansę zasługuje

Pierwsze diametralne różnice, jakie można zauważyć u Carlo Ancelottiego, to fakt ile każdy zawodnik wnosi na boisko. Nawet ten, którego przekreślano i obrzucano często błotem za swoje występy pod wodzą poprzedniego szkoleniowca 'Królewskich’. Widać od razu to, że Włoch ma ten dar, który zawsze pokazywał w każdym miejscu, gdzie się znalazł. Ancelotti potrafi pogodzić każdego ze swoją rolą oraz dać mu nadzieję, że dostanie szasnę w sezonie.

Przykładem tutaj może być Luka Jović, który nie dostawał praktycznie żadnych szans u Zidane’a, a u Ancelottiego widać od razu po wejściu na boisko, że Serb się stara. Efektem tego jest niewielka, ale jednak – liczba udziałów przy bramkach. Inny przykład to Eden Hazard, który mimo częstych kontuzji i wielu wiraży podkreślanych przez media, potrafi wiele wnieść przy budowaniu akcji ofensywnych. Nawet daremny Mariano Diaz, którego każdy chciałby wypchnąć z klubu, jest w stanie wejść na boisko i zostawić na nim serce. Podobnie sytuacja miała się z bramkarzem Andrijem Łuninem, który, mimo że nie może się mierzyć z Courtois, dostał szansę w spotkaniu z Alcoyano w Copa del Rey i nie popełniał tak rażących błędów, jak sezon temu.

Kolejnym ważnym krokiem, który wykonał Carlo Ancelotti w Realu Madryt, było ponowne sprowadzenie do klubu Antonio Pintusa. Trener przygotowania fizycznego miał pełne ręce roboty, gdy trafił do „Królewskich” na początku obecnego sezonu. Mimo początkowej dużej liczby kontuzji, praca Pintusa musiała potrwać dłużej niż jeden miesiąc, aby efekty były widoczne. Na dzisiaj Włoch nie ma wielkich problemów związanych z kontuzjami w klubie. Ponadto piłkarze wykazują się znacznie lepszą wytrzymałością.

W składzie są odrzuceni, lecz i oni mieli swoje szanse

Dobre zarządzanie kadrą, to coś, co widać gołym okiem. Lecz niestety, jak to mówią, są też „czarne owce”. Niezadowolenie kibiców wywołuje postawa Isco. Hiszpan dostał swoje szanse na początku sezonu, ale na boisku wyglądał bardzo niemrawo i nie potrafił błysnąć zasadniczo w żaden sposób. Z wszystkich piłkarzy, to właśnie Isco widujemy najmniej i raczej jasnym się dla nas staje, że po sezonie Hiszpan odejdzie za darmo z Realu Madryt. Swoje szanse dostawał też Marcelo, jednak u niego widać już oznaki piłkarskiej starości i niestety, ale Brazylijczyk nie jest w stanie dać tyle „Los Blancos”, co w czasach swojej świetności. Choć na boisku, ilekroć się pojawiał, to wyglądał solidnie i raczej niczego nie zawalił.

Zmiana stylu gry i problem rotacji w pomocy

Stara, ale wciąż „jara” pomoc Realu radzi sobie naprawdę świetnie. Toni Kroos, jak i Luka Modrić są wciąż głównymi dyrygentami gry w środku pola „Los Blancos”. Również zmiennicy, tacy jak Camavinga, czy Fede Valverde po wejściu na boisko potrafią wiele wnieść do gry „Królewskich”. Wahania formy ma Casemiro, Brazylijczyk potrafi grać naprawdę dobre spotkania, gdzie w swojej strefie jest nie do przejścia, ale przeplata je słabszymi spotkaniami, wówczas jego nierozważne zagrania zagrażają bramce strzeżonej przez Courtois.

Ostatnia rzecz, którą warto nadmienić, jeśli chodzi o Real Madryt, to styl gry. Drużyna Ancelottiego gra znacznie bardziej ofensywnie i preferuje grę skrzydłami. Nie oglądamy już cierpiącego Realu, oddającego często pole gry rywalowi, ale „Królewskich” bardziej dynamicznych. Można zauważyć wiele długich piłek, otwierających wolne strefy dla skrzydłowych. Innymi słowy, skończyła się, jak to kibice mieli w naturze nazywać – „taktyka 1000 i 1 wrzutki” na Karima Benzemę. Real Madryt zdominował hiszpańskie boiska i zmierza niechybnie po trofea na własnym podwórku. Ile ostatecznie uda się wygrać, przekonamy się wkrótce.

Martin Szulc

Studiuję politologię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zainteresowania: Sport, media, historia, oraz polityka. Piłką nożną, a ściślej mówiąc Polską piłką nożną interesuję się od 7 roku życia. ligi zagraniczne nie są mi obce, ale najbardziej jednak interesują mnie wydarzenia piłkarskie z krajowego podwórka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *