Sławomir Peszko: „Staram się wykorzystywać swoją przeszłość, to z czego ludzie mnie często kojarzą.” [WYWIAD]

Miałem przyjemność przeprowadzić wywiad z 44-krotnym reprezentantem Polski Sławomirem Peszko. Do składu wybrałby Lukasa Podolskiego czy Roberta Lewandowskiego? Czy wyjaśnił sobie wszystko z Franciszkiem Smudą? Czy planuje napisać biografię?

Jestem ciekaw obecnego zespołu Wieczystej. Ostatnio pierwszym trenerem został Franciszek Smuda, a podobno nie rozmawialiście od momentu braku powołania na EURO 2012. Jak wasza relacja wygląda teraz?

Tak się złożyło, że mieliśmy styczność na meczu z Podhalem gdy graliśmy o awans. Trener był w loży u prezesa. Po meczu poszedłem się przywitać. Nie wyjaśnialiśmy sobie konkretnie tamtej sytuacji, bardziej o teraźniejszości rozmawialiśmy. Przez ten czas, bo minęło w końcu 9 lat, zamazał to wszystko co się działo w 2012 roku. Chyba właśnie lepiej, nie ma co do tego wracać. Zaczęła się nowa karta w karierze mojej i trenera Smudy. Idziemy w tym samym kierunku, żeby Wieczysta dobrze grała i mogła awansować do kolejnych lig.

Czy w klubie są jakieś talenty, po których spodziewa się, że zrobią karierę?

Ja jeszcze jestem w składzie (śmiech). Żartuje oczywiście. Mamy dużo zawodników jakościowych. Dołączył teraz Patrik Misak z Zagłębia Sosnowiec. Robi różnice na boisku i dziwię się, że kluby z Ekstraklasy nie „atakowały” go. Radek Majewski trzyma dalej poziom, natomiast z młodych piłkarzy jak Dawid Jampich, który grał w trzeciej lidze trzyma pewien poziom. Na nim można oprzeć obronę. Jak na razie jesteśmy w trakcie budowy drużyny, a nie sprzedawaniu piłkarzy.

Prywatnie jestem kibicem Borussi Monchengladbach. Jak z pana perspektywy wyglądały te spotkania między Borussią, a Koln? Wiem, że to ważny mecz w kalendarzu dla obu stron.

Typowe derby, aczkolwiek nie odbija się to tak, jak w Polsce. Wisła – Cracovia, czy Lechia – Arka, to jest napięcie przed meczem, wyczuwalna wręcz nienawiść. W naszym kraju akurat nigdy derbów nie przegrałem, natomiast w Kolonii już się zdarzyło kilkukrotnie. Dużo się mówi o tym meczu w Niemczech. Nie mniej kibic potrafi przyjść na mecz w koszulce jednego zespołu, drugi z innej drużyny i nie ma z tym problemu.

Gdybym miał wybrać, to gol w Dublinie jest moim ulubionym momentem z pańskiej przygody w reprezentacji Polski. Jaki jest Pana ulubiony moment?

Wyeliminowanie Szwajcarii. Awans do ¼ finału to drużynowo najlepszy czas z trenerem Nawałką. Indywidualnie strzeliłem mało dla kadry, ale lepiej strzelić jedną ważną, niż nie być pamiętanym z niczego.

Jaka była pana reakcja, na informację, że pana ukochany Juventus zagra z Lechem w Lidze Europy? Grał tam wtedy pana idol, Alessandro Del Piero. Miał pan okazję z nim porozmawiać?

Porozmawiać nie, ale dobrze pamiętam ten mecz, bo byłem nim „podjarany”. Całe życie kibicujesz Juventusowi, za małolata masz plakaty z Zidane’em czy Del Piero właśnie, a później w Lechu zderzasz się z tym. Mijasz szatnię, widzisz ich koszulki. Fajny był moment, że wtedy grałem przeciwko Milosowi Krasicowi, zrobiliśmy sobie po meczu Juventus – Lech wspólne zdjęcie, a kilka lat później gram z nim w Lechii. To był fajny czas w Lechu. Cała Polska nas obserwowała. Teraz często jest tak, że jak polski klub awansuje do pucharów, to przekładają sobie mecze, a my wtedy graliśmy normalnie co kilka dni i dawaliśmy radę i trzymać poziom w Lidze Europy i w Ekstraklasie. Teraz to przekładanie jest dla mnie trochę żenujące.

Mam kontrowersyjne pytanie. Gdyby miał Pan wybrać jednego piłkarza do składu to Lukas Podolski czy Robert Lewandowski?

O kurde {śmiech}. Moich dwóch dobrych kolegów. Z racji sukcesów, które osiąga Robert, no to chyba bardziej „Lewy”. Typowa „dziewiątka”. Bardziej bramkostrzelny. „Poldi” to inna pozycja. Ta jego lewa noga, której doświadczyłem jest nieprawdopodobna. Jak widziałem na treningach co on robi to się łapałem za głowę. W meczach z kolei jak widziałem, że piłka leci na szesnasty metr i nabiega „Poldi”, to wiedziałem że będzie gol. Była bardziej kwestia, który róg wybierze. Natomiast „Lewy” to król pola karnego. Taki zawodnik jest zawsze potrzebny.

Jak już mówimy o Robercie, to jestem ciekaw takiej dość zabawnej kwestii. Wyznał on w programie „Kuba Wojewódzki”, że miał ofertę reklamowania rosyjskich trumien. Czy do pana zgłosił się ktoś z tak absurdalną propozycją?

Aż tak to nie {śmiech}. Teraz jestem twarzą w zakładach bukmacherskich, branża alkoholowa, czy też alkomaty. Staram się wykorzystywać swoją przeszłość, to z czego ludzie mnie często kojarzą.

Z tego co wiem nie było panu po drodze z trenerem Piotrem Stokowcem. Poszedł pan na wypożyczenie do Wisły. Nie było szansy by na dłużej zostać w zespole „Białej Gwiazdy”?

Jak przyszedłem, to zagrałem dobre pół roku. To był dobry czas, bo wracał Kuba Błaszczykowski, Marcin Wasilewski, Paweł Brożek, Rafał Boguski. Miałem też w tamtym okresie kilka kontuzji, brakowało nam zawodników do grania. Też problemów innych było trochę. Byłem na rozmowie po ostatnim meczu. Pan Obidziński dał mi do zrozumienia, że nie ma na mnie budżetu, żebym szukał kontraktu gdzieś indziej. Po czasie ściągnął Rafała Janickiego czy Michała Maka. Myślę, że można się było ze mną dogadać. Wydaje mi się, że gdyby to była rozmowa z braćmi Błaszczykowskimi, to bym może do dziś w Wiśle był.

A co do Lechii, to rozumiem, że kontaktu z trenerem Stokowcem nie ma?

Nie ma i nie będzie. Ostatnio Błażej Augustyn udzielił wywiadu, gdzie i tak ugryzł się w język. Niektórych boli prawda. Ja tylko to podałem dalej, bo sam to przeżyłem.

Jest pan uważam taką ciekawą postacią wśród polskich piłkarzy. Nie było nigdy tematu żeby spisać jakąś biografię?

Temat jest po nadal. Dostawałem i ciągle dostaje propozycję od kilku dziennikarzy, ale raczej nic takiego nie powstanie. Mogę powiedzieć kilka anegdot, ale książka to nie sądzę.

Rozmawiał Krystian Kwiecień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *