W 2013 roku jako trener Sassuolo awansował do Serie A. To był pierwszy raz gdy świat piłki usłyszał o jego nazwisku jako szkoleniowcu. Kilka lat później razem z ekipą „Nerroverdich” awansował do fazy grupowej Ligi Europy. Co prawda tamta przygoda to był delikatnie mówiąc nie wypał. Nie mniej jednak wszyscy doceniali fakt samego awansu do europejskich pucharów.
Po sezonie 2016/17, który był jak dotąd najlepszy w historii Sassuolo, Di Francesco przeszedł do olbrzymiej marki na mapie włoskiej piłki. AS Roma w jego pierwszym roku zaliczyła najlepszy sezon od 2014 roku, gdy bili się jak równy z równym o Scudetto z Juventusem. Wszyscy pamiętamy niesamowity „comeback” „Giallorossich” w Lidze Mistrzów. Po porażce 1:4 z Barceloną na Camp Nou, w meczu domowym potrafili wyeliminować „Dumę Katalonii”, a Di Francesco i jego drużyna była na ustach wszystkich. Nie dość, że w tak niebywałych okolicznościach wyeliminowali faworyzowanych piłkarzy Ernesto Valverde, to w dodatku awansowali dzięki temu do półfinału rozgrywek.
Eusebio Di Francesco był na fali wznoszącej i kwestią czasu wydawała się oferta pracy w Juventusie, bądź w reprezentacji Włoch, która przeżywała wtedy ogromny kryzys. Ostatecznie szkoleniowiec został w Rzymie, co z czasem okazało się błędem. W marcu 2019, więc nie cały rok po półfinałach z Liverpoolem, został zwolniony z klubu. Od tego czasu w 3 lata zaliczył 3 kluby. Sampdoria, Cagliari, czy ostatni Hellas nie okazały się przystanią na dłużej, w której dostałby czas na rozwój swojego pomysłu na drużynę.
Trener, który przed chwilą był jednym z najbardziej pożądanych na Półwyspie Apenińskim, teraz jest na równi pochyłej. Patrząc na to jak jego kariera coraz bardziej upada nie wiem, czy nie było by mu prościej pójść śladami Marco Giampaolo, który po dobrym okresie we wspomnianej Sampdorii, w Milanie i Torino okazał się porażką i od tamtego czasu zrobił sobie przerwę od trenowania. Z całą pewnością Eusebio Di Francesco będzie dostawał oferty z ligi włoskiej, ale kluby stopniowo będą coraz gorsze. Może przyda mu się odpowiednik jego Sassuolo, w którym wiele będzie mógł, ale za wiele nie będzie musiał. Gdyby dołączył do klubu bez sukcesów w swojej historii, w którym będzie rozsądny właściciel może taki projekt pomógł by odbudować jego karierę.
Autor tekstu: Krystian Kwiecień