Katastrofa wizerunkowa reprezentacji Polski. Co nas czeka w nowym roku?

Po raz kolejny kończymy rok kalendarzowy, nie mając u sterów selekcjonera. Z tym że brak głównodowodzącego nie jest największym problemem, z jakim teraz mierzy się polska piłka. Katastrofa wizerunkowa reprezentacji Polski stała się w pewnym sensie tragikomedią. Jest to sytuacja tak żenująca, że powoli zaczyna być śmieszna. Afera goni aferę, odchodzą sponsorzy, piłkarze milczą, a sternik PZPN-u poza wydaniem krótkiego oświadczenia o zwolnieniu Czesława Michniewicza głosu nie zabrał. Jak o stylu gry biało-czerwonych na mundialu szybko zapomnimy, tak niesmak związany z obecną sytuacją pozostanie na długi czas. Jedyną nadzieją na zmazanie tej katastrofy i odzyskania zaufania kibiców jest spektakularnie i ofensywnie grająca pierwsza reprezentacja pod wodzą nowego selekcjonera.

Dlaczego zwolniono Michniewicza?

Czesław Michniewicz, podpisując kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Nożnej miał przed sobą postawione 3 kluczowe cele do osiągnięcia. Po pierwsze zwycięstwo w barażach dające awans na Mistrzostwa Świata. Po drugie utrzymanie drużyny w dywizji A, czyli wśród najlepszych reprezentacji w Europie. Po trzecie w przypadku awansu na mundial, co zostało zrealizowane, miał za zadanie wyjść z grupy po raz pierwszy od 36 lat. Każde z tych trzech celów został spełniony. Zatem co kierowało Cezarym Kuleszą przy podejmowaniu decyzji o rozstaniu z Michniewiczem? Z całą pewnością presja ze strony mediów, które otwarcie domagały się zmiany na pozycji selekcjonera. Trzeba przyznać, że od samego początku swojej przygody z reprezentacją 52-letni trener nie miał łatwo ze względu na swoją przeszłość. Z biegiem czasu ataki w stronę byłego już opiekuna kadry narodowej stawały się coraz bardziej absurdalne, ale też spotykały się z kontrami wyprowadzanymi przez samego Michniewicza. Konflikt, który nie miał prawa się zdarzyć, przerodził się w otwartą wojnę, a zwolenników byłego trenera Legii Warszawa można było policzyć na palcach jednej ręki. Sytuacja, jaka dotąd w Polsce nie miała miejsca, stała się głównym tematem w kontekście każdej rozmowy na temat biało-czerwonych. Sytuacja stała się tak napięta, że z pewnością w znaczny sposób zaważyła na ocenie końcowej selekcjonera. Kolejny argument w ręku prezesa PZPN-u to styl gry nie tylko w czasie mundialu w Katarze, ale również podczas Ligi Narodów. Popularna już „laga” stała się inspiracją do powstania nowych memów czy nawet piosenek.

Gra Polaków na Mistrzostwach Świata została określona jako archaiczna, nieefektywna i tchórzliwa. Można się z tym, jak najbardziej zgodzić, w końcu chyba każdy widział różnicę w grze naszych orłów, a na przykład reprezentacji Kanady czy Niemiec. Z tym że kontrargumentem, jakim dysponował trener Michniewicz, był fakt, że nasz styl przyniósł nam awans do 1/8, a wyżej wspomniane drużyny zakończyły udział w mundialu na fazie grupowej. Jednak dla prezesa sam fakt awansu nie był wystarczający, zabrakło stylu, którego przecież nasza reprezentacja i tak od wielu lat nie ma. Kolejnym dużym minusem w ocenie urodzonego w Brozówce trenera był ogrom plotek, jakie zaczęły wypływać do mediów. Utrata szatni, napięte relacje z rzecznikiem Jakubem Kwiatkowskim, biegający asystent po hotelu o 3 w nocy, zbierający numery kont piłkarzy potrzebne do przelewu premii, której de facto i tak nie było. Fakt, że Czesław Michniewicz próbował zaprzeczyć każdej z tych plotek, nie bardzo mu pomógł, bo wydaję się, że z każdą następną wypowiedzią zaprzeczającą medialnym doniesieniom, robił sobie pod górkę, stwarzając kolejne okazje do ataków na samego siebie. Może gdyby siedział cicho, był bardziej zdystansowany, nie byłoby teraz tematu byłego selekcjonera, a rozmawialibyśmy o tym, jak będzie wyglądać przyszłość z nim u steru. Podsumowując, jednak samo wyjście z grupy to było za mało, aby przykryć wszystkie negatywne rzeczy, jakie wyszły na światło dzienne za jego kadencji. Niemniej jednak na to, czy prezes Kulesza podjął dobrą decyzję, przyjdzie nam poczekać przynajmniej rok, gdy w listopadzie 2023 roku usiądziemy i przeanalizujemy udział reprezentacji w eliminacjach do Mistrzostw Europy 2024.

Afera za aferą

Mało nie brakuję, a dojdzie do sytuacji, w której reprezentacja Polski zaliczy więcej afer z Czesławem Michniewiczem w roli głównej, aniżeli meczów pod jego wodzą. Przypomnę tylko, że prowadził reprezentację w trzynastu meczach. Temat afery korupcyjnej i 711 telefonów został już przewałkowany na milion różnych sposobów i nie ma sensu ponownie do niego wracać. Za to największą klęską jest afera premiowa. Nieszczęsna sytuacja, która nie potrzebnie wymknęła się spod kontroli i stała się solą w oku polskiej piłki. Niebotyczna suma pieniędzy, jakie miała zainkasować w ramach premii za wyjście z grupy reprezentacja Polski, dzielenie jej między sobą już w trakcie turnieju przed pojedynkiem z Francją w 1/8 finału, spory o to, jak procentowo rozdzielić kwotę między sztab, a zawodników w dodatku wszystko to za plecami PZPN-u. Co gorsza, chodziły słuchy, że „wirtualna” premia podzieliła nawet samych piłkarzy, gdzie część z nich nie zgadzała się z tym, jak Robert Lewandowski chciał, aby była podzielona. Następnie rzekome pretensję Cezarego Kuleszy do trenera o to, że rodziny reprezentantów Polski mieszkają w tym samym hotelu, co może źle wpływać na przygotowania do meczów. Kolejna niefortunna afera to odebranie przez dziennikarzy słów Michniewicza jako obraźliwe i robiące z nich pijaków oraz manipulantów. Można również dodać do teczki z napisem „afery” zdanie wycięte z kontekstu „nie zamienię wody w wino” sugerujące, że polscy piłkarze nie są na wystarczająco dobrym poziomie, a drużyna ma mankamenty, których on sam nie jest w stanie zmienić.

Najświeższym tematem jest frustracja lidera reprezentacji Roberta Lewandowskiego z poziomu treningów podczas najważniejszej imprezy czterolecia prowadzonych przez Czesława Michniewicza. Wszystkie te sytuacje stały się o tyle poważne, że nie tylko w naszym kraju o tym pisano, ale również za granicą, co na pewno nie wpłynęło w sposób pozytywny na naszą reputację oraz postrzeganie polskiej drużyny. Wisienką na torcie wśród tych wszystkich skandali była sytuacja, w której podczas zebrania zarządu, gdzie zdany miał zostać raport z mistrzostw świata, rzekomo Czesław Michniewicz krytykował postawę oraz pracę rzecznika reprezentacji Kuby Kwiatkowskiego, a ten w odwecie krytykował selekcjonera. Przyznajcie sami, że zachowanie obydwu panów w tej sytuacji można porównać co najmniej do zachowania dzieci w szkole podstawowej.

Odchodzą sponsorzy

Jak już wiadomo, wraz z końcem roku nie tylko trener Michniewicz odejdzie z reprezentacji. Również firma T-Mobile, która od niespełna trzech lat wspierała naszą reprezentację oraz jest jedną z większych firm współpracujących z PZPN, przestanie być sponsorem drużyny narodowej. O ile sama firma telekomunikacyjna wydała oficjalne oświadczenie, że ich odejście nie ma żadnego związku z grą polaków na mundialu czy doniesieniami medialnymi, z jakimi boryka się kadra to trudno nie doszukiwać się drugiego dna w tej sprawie, biorąc pod uwagę fakty oraz moment odejścia. Na szczęście rozstanie na linii PZPN – T-Mobile nie wpłynie znacząco na finanse Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wciąż nie wiadomo co się stanie z głównym sponsorem, jakim jest grupa PKN Orlen. Umowa z potentatem paliwowym wygasa wraz z końcem obecnego roku. Na razie wiemy tylko tyle, że rozmowy trwają, ale na rozstrzygnięcie negocjacji musimy jeszcze poczekać.

Internet wrze, a piłkarze głosu nie zabierają

Po zakończonym mundialu nie mieliśmy zbyt wielu okazji, aby wysłuchać opinii reprezentantów Polski. Nie tylko dotyczących spraw sportowych, ale również całego zamieszania, jakie obecnie jest związane z reprezentacją. Jednak fakt, że piłkarze po meczu towarzyskim z Chile zaakceptowali styl gry, jaki wprowadził trener Michniewicz, powtarzając jak jeden mąż, że właśnie taki styl przynosi nam korzystne wyniki, tak dziwić mogą słowa Roberta Lewandowskiego, który stwierdził w pomeczowym wywiadzie tuż po odpadnięciu z mundialu, że gra w reprezentacji nie sprawia mu radości ze względu na zbyt defensywne nastawienie. W takim razie mamy tutaj do czynienia z zaprzeczeniem. Jeśli przed mistrzostwami świata tłumaczymy kibicom, żeby nie oczekiwali pięknej i ofensywnej gry, a po mundialu narzekamy, że drużyna gra zbyt defensywnie, to ewidentnie coś jest nie tak. Sami piłkarze byli również wymieniani jako osoby postronne w konflikcie Kwiatkowski – Michniewicz. Jakoby mieli brać stronę jednego z nich. Do dziś nie zostało to w żaden sposób zdementowane przez żadnego reprezentanta. W końcu po coś rada drużyny została wybrana, a sytuacja, w jakiej znalazła się obecnie drużyna biało-czerwonych wymaga komentarza ze strony osób najbardziej zainteresowanych, czyli samych piłkarzy. Głos w sprawie całego zamieszania zabrał nawet legendarny trener Antoni Piechniczek, który doprowadził polską reprezentację do brązowego medalu mistrzostw świata w 1982 roku. W wywiadzie udzielonym dla stacji RMF FM za całe zamieszanie obwinił Roberta Lewandowskiego. „Nie możesz publicznie mówić czegoś takiego, co powiedziałeś parokrotnie, nie możesz gestami zdradzać, co chcesz przekazać” – powiedział selekcjoner Piechniczek, nawiązując do słów kapitana kadry. „Nie wierzę, że Czesław Michniewicz nie miał czegoś, czego mógłby się od niego nauczyć nawet Lewandowski. Robert ma dużą siłę w reprezentacji, gdyby był lojalny, mógłby powiedzieć: zaufajmy selekcjonerowi raz jeszcze. Tego nie zrobił” – dodał. Antoni Piechniczek to nie jedyna osoba, która odważyła się skrytykować piłkarzy za swoją bierną postawę. W wypowiedzi Zbigniewa Bońka byłego prezesa PZPN również oberwało się naszym kadrowiczom. „Trener zawsze płaci za wszystkich, bo to najsłabsze, najłatwiejsze ogniwo do wymiany” – powiedział. „Nie popisali się także panowie piłkarze. Uważam, że zabrakło im jaj i odwagi. Kto następny?” – zapytał na Twitterze Boniek.

Nowy rok szansą na nowy początek

Na nasze szczęście rok 2022 zbliża się wielkimi krokami do końca. Zatem niech ten nadchodzący nowy rok 2023 będzie szansą zarówno dla PZPN-u oraz pierwszej reprezentacji na nowy start z czystą kartą. Niech te wszystkie konflikty, afery, niedopowiedziane sytuację pójdą w niepamięć. W końcu nie lepszej szansy na nowy początek niż tradycyjne postanowienia noworoczne z zamiarem poprawy i wzięcia się za siebie. W tym momencie potrzebujemy świeżego powiewu powietrza, jaki ma nam zapewnić nowy selekcjoner. Tylko niech to nie będzie pierwszy lepszy trener z dużym nazwiskiem. Oczekiwałbym szkoleniowca, który poza nowym stylem, jaki ma wprowadzić do gry, wniesie również charyzmę i autorytet nie do podważenia. Tak, aby w przyszłości to nie piłkarze oraz media miały wpływ na decyzję zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale praca wykonana przez następnego trenera. Bądźmy ponownie jedną wielką drużyną narodową tak, jak chociażby za czasów Adama Nawałki, gdy prowadził nas do ćwierćfinału Mistrzostw Starego Kontynentu. Nawiązując jeszcze do naszego już byłego selekcjonera Czesława Michniewicza, to należą mu się ogromne podziękowania za wykonaną pracę w czasie tych jedenastu miesięcy. W końcu to pod jego wodzą na słynnym Stadionie Śląskim znów zadziałała magia tego obiektu i wywalczyliśmy awans na mundial, a tam poprowadził reprezentację Polski do pierwszego od 36 lat wyjścia z grupy. Nie umniejszajmy wartości tego sukcesu, bo to historyczne, jak dla nas osiągnięcie. Życzyłbym zarówno sobie, jak i każdemu kibicowi biało-czerwonych, aby co cztery lata nasza reprezentacja osiągała przynajmniej 1/8 finału Mistrzostw Świata.

Wojciech Mazurek

Wyznaje zasadę, że każdy moment jest dobry, aby porozmawiać o piłce. Gdy nie śledzę akurat włoskiej piłki i Interu, na czoło peletonu wysuwa się królowa motorsportu, czyli F1. Poza tym jestem miłośnikiem wszystkiego co włoskie. Od kuchnii przez historię po architekturę i styl życia. No może poza Ferrari i ich Grande Strategią. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *