Kacper Chojnacki: Zacznijmy od tematu, który dla Pana jest projektem życia, czyli The Legends – cykl wywiadów z legendarnymi postaciami ze świata futbolu. Jestem ciekaw, co w taki projekcie jest tak ważne i satysfakcjonujące, że określasz to projektem życia? To jest ta opcja porozmawiania z piłkarzami, których Pan śledził, jak był młody?
Tomasz Ćwiąkała: Na pewno to, ale już troszkę zmieniłem zdanie na ten temat. Dla mnie teraz projektem życia jest to, co robię u siebie na kanale, wywiady, które nagrywam. Akurat ostatnio tak się złożyło, że były fajne postacie – Fernando Santos i Robert Lewandowski. Natomiast co do The Legends, to fajne było to, że mogłem porozmawiać z postaciami, które miałem autentycznie na plakatach tak, jak ty te koszulki masz za sobą. Ja miałem plakaty tych zawodników i przede wszystkim możliwość skontaktowania się i porozmawiania z legendami. Jeżeli na przykład jako ,,dzieciak” przeżywałeś finał Mistrzostw Świata 98’ we Francji, to różne problemy zdrowotne Ronaldo Nazario itd., a później możesz zapytać o to piłkarzy, którzy w tym uczestniczyli. Albo jest opcja pogadania z postaciami z finału Ligi Mistrzów w sezonie 1998/1999 np. Bayernu Monachium, jak Giovanni Elber, który nie grał w tym finale, ale był gwiazdą tamtego Bayernu. Piłkarzami Manchesteru United, jak Andy Cole to nie ukrywam, że mnie to mega kręciło, więc to. Plus na pewno fakt, że wcześniej nie było takiej serii wywiadów tzn. zdarzały się wywiady pojedyncze z legendami, natomiast nie było takiej serii, więc udało się coś takiego stworzyć i to potrwało przez kilka lat.
Na pewno w Canal+ drzwi do tego typu postaci są otwarte. Ja też rozmawiałem z Pana redakcyjnym kolegą – Mateuszem Rokuszewskim, który mówił, że wie, ile to kosztowało Pana wiadomości, nieprzespanych nocy, by dostać się do tych gwiazd…
Nie ma co ukrywać, że trzeba, jeśli chodzi o takie postacie topowe, to trzeba czasem je mordować wiadomościami, przekonywać, że warto, dlaczego warto. Często trzeba szukać jakiejś osoby po drodze, czyli postaci, która zna taką legendę i nie jest to proste. Nie ukrywam, że wiele osób mi tutaj pomogło w tych wywiadach. Radek Majewski pomógł mi ogarnąć Markusa Babbel, który prowadził go w Australii. Łukasz Gikiewicz pomógł mi ogarnąć Slavena Bilicia, ale mnóstwo postaci też ogarnąłem sam. To było ciężkie pisanie tych maili, kontaktowanie się z tymi asystentami, sekretarkami, menedżerami. Kiedy wydaje ci się, że po wymianie dwudziestu wiadomości i przebiciu kilku ścian, dobijasz się do asystenta, z którym masz rozmawiać i on mówi – Teraz akurat nie mamy czasu.
Miał Pan kiedyś taki moment, że ktoś odmówił wywiadu ze względu na to, że to idzie na Polskę?
Tak, nawet się zdarzyły jedna albo dwie takie postacie, które bezpośrednio mi, że Polska – to nie. To nie chodzi o to, że ktoś nie lubi Polski, tylko, że nie jesteśmy najpopularniejszym rynkiem. Jeśli jakiś piłkarz udziela wywiadu do L’Equipe, to ma świadomość, że ten wywiad idzie na cały świat. Jeśli jakiś piłkarz udziela wywiadu do Marci, to wie, że to koniec końców idzie na cały świat. Natomiast, gdy piłkarz udziela wywiadu do polskich mediów, to raczej rzadko się zdarza, że to się odbije szerokim echem. Dlatego nie ukrywam, że czułem satysfakcję, jak porozmawiałem z Lewym i widziałem, że fragmenty tego wywiadu już latają po wszystkich kontach związanych z Barceloną i po tym wywiadzie mam taki “młyn” na Twitterze, że powiadomienia mi się przestały pokazywać, bo jest tak dużo różnych powiadomień od różnych kibiców Barcelony z całego świata. Tych kont, które mnie oznaczyły, ludzie odpowiadają tym kontom. Czasami da się zrobić coś w Polsce, co potem pójdzie w zasięgu globalnym.
W wywiadzie “W maluchu” wspomniałeś o tym, jak ważną umiejętnością jest znajomość języków obcych i uważa Pan, że to jest główną przewagą dla Pana nad resztą dziennikarskiej stawki?
To pozwoliło mi się wybić, natomiast nie uważam, żeby w tym momencie, na tym etapie pracy, to było dla mnie najważniejsze. To jest jedna z najistotniejszych rzeczy. Często dostaję pytania: Jak rozpocząć swoją pracę w dziennikarstwie? Każdemu mówię, że od języków obcych. Nawet jeśli ci się nie powiedzie, to daje ci nową umiejętność. Przydaję się to w takiej sytuacji, kiedy mamy portugalskiego selekcjonera. To jest klucz, który może szybciej otworzyć pewne furtki. Natomiast to nie jest najważniejsze tzn. Języki obce pozwoliły mi zrobić wiele rzeczy, których inne osoby, by nie zrobiły. Ja też zrobiłem setki wywiadów po Polsku, komentuję mecze po Polsku, prowadzę programy po Polsku, tak naprawdę to jest dodatkowy atut, którego wiele osób nie ma. Mówię to w kontekście języka portugalskiego, bo jest to rzeczywiście język dość rzadki, ale to nie jest tak, że tylko to by wystarczyło. Nie wystarczyłoby na 100%.
Bardzo często mówisz o swoim kanale na YouTube, który daje ci się przebić do młodych odbiorców. Jeśli teraz bym jakiemuś polskiemu widzowi piłki nożnej powiedział imię i nazwisko – Tomasz Ćwiąkała raczej by wiedział, o kogo chodzi. Uważasz, że to właśnie przez tą gałąź, jaką jest kanał na YouTubie jesteś najbardziej rozpoznawalny? Czy jest to jakaś inna gałąź twojej działalności?
Wiesz co tylko, że jeśli chodzi o ten wiek, o którym ty wspomniałeś, u mnie ta grupa na Youtubie najszersza to jest 25-34. Takie trafianie do bardzo młodego widza, chyba najłatwiej to zrobić przez shortsy, czy tik toki, które ja też robię. Natomiast nie można też zaniedbywać tych starszych widzów, więc na pewno YouTube bardzo mi pomógł pod kątem takiej popularności. Nie byłoby pewnie sukcesu na Youtubie, gdyby nie Eleven, Canal+, gdyby Michał Pol nie zapraszałby mnie wcześniej np. Do Misji Futbol, w której pojawiałem się kilka lat temu. Tak naprawdę to wszystko poszło bardzo płynnie tzn. Pracowałem najpierw w dziennikarstwie pisanym, później w jednej telewizji, dałem się ludziom poznać, potem była ta Misja Futbol i pokazanie się takiej szerszej grupie widzów. Tam były setki tysięcy, czy nawet miliony odbiorców w pewnych przypadkach. Zbudowałem ten kanał YouTube’owy, przenosząc się do Canal+, który też mi dał ekspozycję. Gdyby nie te wszystkie rzeczy dookoła to ten kanał nie odniósłby sukcesu. Byłem zaskoczony, że ten kanał wykręca takie liczby, zainteresowanie, ale bardzo mnie to cieszy, że pojawia się 30 tysięcy ludzi, którzy chcą słuchać o Getafe.
Mówisz o rzeczach, które już zrobiłeś i to jest prawda, bo zacząłeś od pisania, poprzez nagrywanie, później coraz większe wzrosty liczb w social mediach. Czy czujesz się spełniony w dziennikarstwie? Czy jest jeszcze jakaś rzecz, którą byś chciał zrobić i to będzie takie ostateczne spełnienie?
Jest jeszcze dużo rzeczy, które chciałbym zrobić. Z tym, że na tym etapie życia, na którym jestem, uważam, że znajduje się w bardzo dobrym miejscu. To co robię tzn. Komentowanie meczów + prowadzenie tego kanału. Canal+ tak naprawdę zyskuje, że ja mogę promować jakieś produkcje przez mój kanał. Liczby pokazują, że ludzie potem przechodzą na Canal+, więc to nie jest takie czcze gadanie, że coś tam podpromuję i tyle, tylko rzeczywiście ze statystyk wynika, że ludzie potrafią przechodzić w te miejsca, które ja promuję. Co chciałbym zrobić, nie ukrywam, że szykuje się parę zmian w moim życiu zawodowym w niedługim czasie. Nie chcę jeszcze mówić o szczegółach, bo jest na to za szybko. To są takie rzeczy, które mogą mi dać potencjalnie spełnienie w najbliższych miesiącach, ale konkretów nie chcę jeszcze zdradzać. Widzę po sobie, że kanał na YouTubie daję mi oczywiście wielką radość. Stał się tak naprawdę nową pracą i dobrym biznesem nie ma co ukrywać, ale mnie najbardziej satysfakcjonuje komentowanie meczów to jest takie spełnienie, o którym mówiłeś, ale też robienie wywiadów. Nagrywam jakiś filmik na YouTube on pójdzie, sprawdzam czy ludziom się podoba i już myślę o kolejnym. Nie ma czegoś takiego, że nagrywam ten filmik, ciągle tym żyje i jakoś tym się napawam. Nagram jeden, już myślę o kolejnym. Dziś tak było, że przygotowałem sobie filmik o Joselu, będę go nagrywał dziś wieczorem, ale już zacząłem przygotowywać kolejny o Vitorze Roque, na wypadek, gdyby przeszedł do Barcelony. Nie ukrywam, że po tych wywiadach z Robertem Lewandowskim i Fernando Santosem, miałem takie uczucie, że udało się zrobić coś fajnego. Ja nie muszę być na pierwszym planie, wiadomo, że na pierwszym planie są rozmówcy i to jest taka rzecz, której troszkę mi brakowało w ostatnich latach. Zajmuje się tym, czym się zajmuję od kilkunastu lat i pewnie wiele osób mnie z tego nie kojarzy, ale ja przez bardzo wiele lat można powiedzieć, że żyłem z wywiadów. Ciągle wywiad raz z piłkarzem Lechii Gdańsk, raz Korony Kielce, Cracovii i to jest coś, co dawało mi wielką satysfakcję i chciałbym do tego wrócić. To jest to, co dałoby mi spełnienie.
Od jakiegoś czasu publikujesz na YouTube i Tik Toku krótkie treści, sam to robię, więc wiem, jaka to jest świetna opcja promocji, nie tylko swojej osoby, ale też jakiegoś tematu. To jest ta przyszłość? Uważasz, że to będzie coś, czym się chcesz zajmować? Czy traktujesz to jako poboczną rzecz, która gdzieś tam sobie płynie?
Trochę jako poboczną, ale przykładam się do tego. Zależy mi na tym, żeby te shortsy i tik toki były rzeczywiście interesujące treści. Nie da się ukryć, że Tik Tok rozrósł się nieprawdopodobnie, że shortsy w ramach tej rywalizacji rozrosły się nieprawdopodobnie. Po pierwsze, jeżeli robisz te rzeczy, to potem ci podbija zasięg tych większych treści, które robisz. Ja troszkę się obawiałem pod kątem shortsów takiej sytuacji… Miałem jakiś czas temu spotkanie ze znajomym, który pracuje w YouTube. Sam mi mówił rób te shortsy, bo YouTube kładzie na to bardzo duży nacisk. Ja troszkę zacząłem to robić z obawy, że jeśli tego nie będę robić, żeby za chwilkę YouTube mi nie zakopał mojego kanału. Na zasadzie on nie robi tego, co my promujemy, to nie będziemy go promować. To jest jedna kwestia, druga kwestia jest taka, że podejrzewam, że to trafia bardziej do młodego widza. Też trochę tak jest, że jeśli to trafi do młodego widza, to może ten młody widz, który ma 13-16 lat za kilka lat zainteresuje się takimi większymi treściami, które trafiają na mój kanał. Być może są takie osoby, które 10 lat temu czytały duże wywiady, które ja robiłem i dzięki temu dzisiaj oglądają mój kanał. Uważam, że nie ma sensu się tak zafiksować, że trzeba dla młodych, tylko trzeba uszanować tych widzów, czytelników, którzy byli z tobą od samego początku, ale też błędem byłoby nie otwieranie tych dodatkowych furtek w postaci właśnie shortsów, czy tik toków. Ja na samych shortsach nie zarabiam prawie nic, ale mam nadzieję, że ktoś się czegoś dowie. Czasami patrzę na liczby tych shortsów, to jestem w szoku. Filmiki typu, dlaczego pada tak niewiele bramek po rzutach wolnych. Nagle patrzę 200 tysięcy wyświetleń.
To na pewno jest świetna opcja promocji. Przez shortsy rośnie reszta kanału, te długie filmy. Jeżeli ktoś potrafi utrzymać tą uwagę widza na tej krótkiej formie. Pamiętajmy też, że młody widz często jest przebodźcowany przewijaniem takich filmów…
Ja się właśnie zastanawiam czasami w jakim kierunku to pójdzie, bo też często mam tak, że przez jakiś nadmiar treści, podcastów, meczów sam czuje się bardzo przebodźcowany i łapie się na tym, że sobie coś odpalę jakiś podcast wywiad itd. Później z tego rezygnuję, bo uznaję, że wolę mieć czystą głowę i zwyczajnie odpocząć. Bo jeżeli leci ci tych meczów 100 dziennie, to w młodym wieku jeszcze tak nie jest, ale później ta głowa zaczyna ci zwyczajnie parować, więc myślę, że żyjemy w czasach, w których bardzo istotna jest selekcja informacji przede wszystkim. Nie czytać 10 000 informacji, tylko znaleźć 4 miejsca, które podadzą ci tych informacji 300. To taki temat, który na pewno będzie poruszany w następnych latach.
Jest coś takiego, że ludzie częściej szukają źródła u pewnych osób, niż szukając tematów…
Wtrącę ci się. Ja na przykład na Twitterze powstała taka karta “Dla Ciebie”, gdzie wyskakują ci tweety polecane. Przez te kartę dowiedziałem się o bardzo wielu postaciach z Fame MMA, o których ja istnieniu nie miałem pojęcia. Czasem nie wiem po co ja to czytam, w ogóle mnie to nie interesuje. Dlatego stworzyłem sobie taką listę, złożoną z 20 kont i włączam sobie tą listę, przeglądam 10 minut i wiem wszystko. Tam mam na przykład źródła informacji transferowych, a nie dramy, kto kogo obraził.
Zmieńmy może troszkę temat na komentowanie meczów. Sam to robię sprawdziłem myślę już naprawdę dużo metod przygotowania się do spotkań. Czasem ciężko znaleźć jest mi wybrać ten złoty środek. Może ty masz jakąś poradę, jak się do tego meczu przygotować? Miałem taki miesiąc, że dzień przed oglądałem kilka spotkań, ale wtedy odczuwałem wielki przesyt i nie skupiałem się na spotkaniu. Czasem przez jakiś dłuższy okres czasu śledziłem informacje tylko związane z daną drużyną i żadna z tych metod mi się jeszcze w 100% nie sprawdziła. Masz jakiś złoty środek, jak się do meczu przygotować?
Jeśli chodzi o komentowanie, to zależy, czy komentujesz jako jedynka, czy dwójka. Jeśli komentujesz drużyny, których nigdy wcześniej nie komentowałeś, to warto obejrzeć poprzednie mecze tych drużyn. Mnie rzadko zdarzają się takie sytuacje, że komentuję drużyny, których nie znam, bo zespoły La Liga znam, jak własną kieszeń, bo komentuję ją od sezonu 15/16. W tym roku komentowałem Klubowe Mistrzostwa Świata, gdzie grało Al Hilal z drużyną, której nie znałem tak dobrze, więc rzeczywiście tam było trzeba to pooglądać, żeby wiedzieć, jak grają ci saudyjscy piłkarze. Wiadomo, że tej ligi na co dzień się nie ogląda. Tak naprawdę z każdym kolejnym sezonem łapie się na tym, że ja mam coraz mniej tych informacji przygotowanych na mecz. Kiedyś jak komentowałem El Classico, to tych informacji miałem tyle, że książkę mógłbym napisać. Każdy piłkarz rozpracowany, statystyki, jakieś historyjki. Potem łapałem się na tym, że w trakcie meczu nie wiedziałem, gdzie to wszystko mam, bo już mi się te rzeczy pogubiły, mimo że pisałem je ręcznie. Podczas meczu trzeba się skupiać na meczu. Teraz staram się te mecze inaczej komentować. Uważam, że większą korzyścią dla widza jest, jak się będę skupiał na boisku, a nie pobocznych historiach. Mam kanał Youtube, czy programy dla tych historii. Oczywiście są momenty w trakcie meczu – przerwy, kontuzja, przerwa na nawodnienie, kiedy jest czas by opowiedzieć jakąś ciekawostkę. Moim zdaniem przeszedłem drogę od komentatora, który opowiadał bardzo dużo ciekawostek, do takiego, który opowiada ich bardzo mało. Skupiam się na tym, że jeśli podaję jakąś ciekawostkę, to chciałbym, by one były w dużej mierze statystyczne albo stricte związane z boiskiem. Na przykład nie czy dany piłkarz wydaje pieniądze w życiu prywatnym, tylko czy oddaje dużo strzałów.
Wspomniałeś, że z czasem jest coraz mniej tych notatek. Bo często na relacjach na Instagramie komentatorów widzę zdjęcia robione tuż przed spotkaniem. Widzimy ich powiedzmy stanowisko komentatorskie. Tam często poza monitorem jest laptop lub tablet z odpalonym składem. Ja się wtedy zastanawiam tak szczerze: Czy zdarzają się największym komentatorom w Polsce mecze skomentowane “na dziko”? Bez żadnych notatek, tylko ze składami.
Ja miałem 2 takie sytuacje w ciągu 2 ostatnich miesięcy. Ogólnie taki sytuacji to miałem więcej, bo oczywiście w idealnym świecie każdy będzie przygotowany. Mieliśmy pandemię, kiedy sporo osób wypadało w ostatniej chwili. Mnie zdarzało się dostawać telefon, że ktoś wypadł, czy możesz przyjechać. Oczywiście, że mogę i właśnie niedawno, w którejś rozmowie, że strasznie mnie rozbawiło, jak komentowałem mecz jakichś drużyn Premier League. Dostałem informację o 14:00, że komentuję o 19:00. Zostało mi zero czasu, żeby ten mecz przygotować. Sprawdziłem kontuzje, wypowiedzi trenerów. Komentowało mi się bardzo komfortowo. Potem wchodzę na Twittera i czytam ,,Super komentowałeś mecz, mega przygotowanie”. Czasami odbiór jest zupełnie inny niż się tego spodziewasz. Druga kwestia był taki mecz Getafe – Celta, kiedy komentowałem mecz o 19:00. Dostałem informację o 20:20, że kolega, który miał komentować o 21:30 to Getafe rozchorował się i czy ja to mogę zrobić. Napisałem do żony, że wrócę trochę później. Komentowałem ten mecz z Kubą Kręcidło, który jest zawsze świetnie przygotowany i ja miałem przed sobą tylko składy, nie mogłem mieć niczego więcej, ale ja w trakcie tygodnia słucham sporo radia hiszpańskiego, czytam gazety i wiem prawie wszystko. Był też jakiś mecz Realu Madryt ostatnio, tylko że wtedy dowiedziałem się ok. 11 rano. Mecz był o 19:00 ja komentowałem o 21:00 Atletico, ale mówię nie ma problemu zrobię. Też nie miałem dużo czasu na przygotowanie, ale to są drużyny, które po prostu znasz, jak własną kieszeń. Dla mnie taką trudną sytuacją było, jak w Eleven komentowaliśmy mecze w okresie przygotowawczym. Mecze wielkich drużyn, które grały z tymi spoza Europy. Chyba Atletico grało z Melbourne i ja do tego Melbourne musiałem siedzieć cały dzień, by się przygotować. Sparingi rządzą się swoimi prawami o tyle, że na przykład trener może dokonać 8 zmian w przerwie. I jak trener Melbourne dokonał 8 zmian w przerwie, to zanim ja sobie ogarnąłem tych piłkarzy, których oglądałem 3,4 raz w życiu. Połapać czy ktoś tu nie gra na nie swojej pozycji, więc to były mecze niepozorne, których nikt nie ogląda, ale są ciężkie.
Pan przeżywał mecze z wieloma komentatorami i chciałbym zapytać. Załóżmy, że za 10 minut jest mecz i wypada ci kompan do komentowania. Do kogo Pan teraz dzwoni? Kto bez przygotowania skomentuje najlepiej?
Wydaje mi się, że w takich stacjach jak Canal+ czy Eleven, to w większości przypadków każdy da sobie radę. Jakbym miał wskazać jedną taką postać to chyba wskazałbym Marcina Rosłonia, bo on po prostu świetnie czyta grę. Gdyby to była Premier League, czy Ekstraklasa, to wiem, że zrobiłby to kapitalnie. Więc jeśli prosisz mnie o wskazanie jednej takiej osoby, to chyba wskazałbym Marcina. Wszystkie osoby, które pracują w Canal+, to są ludzie, którzy zrobili tyle meczów w swoich karierach, to oni by to zrobili dobrze.
Przy komentowaniu też warto pamiętać, że komentator jest po to, żeby nie przeszkadzać. On nie musi robić czegoś wielkiego, on ma po prostu nie przeszkadzać.
Gorzej, gdy osoba nie zna się na La Liga i jest wrzucana na tą ligę, a ona chce udawać eksperta, że rzeczywiście coś wie. Powiem ci, że to jest zboczenie zawodowe, ale ja to widzę od razu, jak ktoś leci na takim farmazonie. Przypomina mi się taka sytuacja sprzed kilku lat. Słucham na przykład komentatora w meczu Herthy i trafia do tej Herthy dajmy na to defensywny pomocnik, który nie potrafi nic zrobić do przodu. I komentator mówi, że no to jest piłkarz bardzo kreatywny i będzie odpowiadał za prostopadłe podania. Jestem na to wyczulony, bo po prostu od razu to widzę.