NEWCASTLE UNITED. JEDNO MIASTO, JEDEN KLUB. TUTAJ FUTBOL TO RELIGIA [WYWIAD]

Czy celebrowanie dnia meczowego w Anglii zaczyna się już kilka godzin przed meczem? Kibice spotykają się wcześniej w pubach, barach i potem udają się razem na stadion?

Duże znaczenie tutaj ma dzień i godzina meczu. W środku tygodnia jest trochę spokojniej, jednak weekendy to już jest bardzo imprezowo. Zaczyna się wcześniej w pubach, potem udaje się na stadion. Można zaryzykować stwierdzenie, że część potem zostaje po meczu na mieście i wraca po nocnych szaleństwach dzień później do domu.

Jeśli chodzi o sam stadion St. James’s Park, jaka panuje atmosfera na meczach? Czy jesteś w stanie ją porównać z innymi stadionami, masz jakieś doświadczenia?

Na St. James’ Park jest bardzo efektownie i z dużą dozą szaleństwa. Kibice są najlepsi na wyspach, choć pewnie w top 10 na świecie. Mieszkając w Sunderland, byłem na meczu, ale będąc tam, nie było entuzjazmu, brakowało energii. Wracając do Newcastle, przez te 12 lat większość czasu to era Mike’a Ashley’a, dlatego kibiców zdarzyło się mniej, był też krótki epizod z Championship. Były również wielkie przeżycia, jak liga Europy, ale to nie dzięki byłemu właścicielowi. Atmosfery w Polsce nie porównuje, byłem na kilku meczach w Warszawie, na Legii i Reprezentacji Polski. W większości na starym obiekcie Legii Warszawa, na nowym byłem 2 razy i jakoś nie tęsknię.

fot. Rafał Charzyński

Kibice Srok, uważasz, że są to jedni z lepszych na wyspach, jeśli chodzi o moc kibicowania, lojalność wobec klubu i obecność na meczach domowych i wyjazdach?

Tak uważam, są najgłośniejsi na wyjazdach, nieważne gdzie. Czy lokalnie w Anglii, czy w Europie. To wszystko dzięki miejscu na mapie Wielkiej Brytanii. Robotnicza i ciężko pracującą społeczność, która po pracy chce obejrzeć dobry mecz. Z pełnym zaangażowaniem ze strony zawodników. Jedno miasto, jeden klub.

Jacy są kibice Newcastle, gdybyś mógł ich opisać w 3 słowach?

Kibice Srok są wyjątkowi. Z mojej perspektywy lepszych nie ma. Wszędzie, gdzie się spotykałem z kibicami, było mega przyjaźnie. Co dziwne nawet w Sunderland, ale tylko jak byłeś z nimi w pracy, na ulicy w barwach Newcastle po Sunderland się nie chodzi. W moim przypadku działa jeszcze coś innego. Jak się lokalsi dowiadują, że ja taki sam wariat, lub większy od nich w sprawie Newcastle to jestem traktowany jak VIP. Dużo zawdzięczam Geordies, jeśli chodzi o pomoc z biletami i nie tylko. Kiedyś nawet za czasów Rafy Beniteza, wchodząc do pracy na halę, ludzie krzyczeli Rafael Benitez! Słowo w słowo to samo, co na stadionie. Nawet kibice Sunderland!

Dalsza część wywiadu na kolejnej stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *