NEWCASTLE UNITED. JEDNO MIASTO, JEDEN KLUB. TUTAJ FUTBOL TO RELIGIA [WYWIAD]

Oprawy na meczach. Topka w Premier League, czy jednak nie do końca?

To pytanie z gatunku retorycznych. Ekipa z Wor Flags robi mega robotę i wspaniałe przedstawienia. Aktualnie jest zbiórka na wielką flagę, na której będą nazwiska darczyńców. Już w pierwszym meczu po przejęciu pojawili się na nowo i zrobili spektakl jak w Hollywood.

Czy ciężko zakupić bilety na mecz? Jak to jest z wyjazdami? Czy faktycznie trzeba zbierać punkty lojalnościowe, by móc wyjechać i pokibicować Srokom?

Aktualnie kupno biletu jest bardzo ciężkie. Często może graniczyć to nawet z cudem. W zeszłym sezonie na mecz z Liverpoolem zawiesiły się serwery. Wznowili sprzedaż tydzień później. Najczęściej jest tak, że po maksymalnie 2 godzinach nie ma biletów. Oczywiście bilety możesz kupić, mając karnet lub membership. Wtedy masz pierwszeństwo kupna, dopiero po kilku dniach jest sprzedaż otwarta. Wtedy zostają już bilety na L7 , rodzinna. Jednak, żeby kupić tam bilety trzeba zacząć od ulgowego. Inaczej nie da się kupić. Na ten sezon mam możliwość kupna do 6 biletów. Do konta mam podłączonych 5 memberów i karnet. Na meczu z Aston Villa miałem ekipę z Polski już trzecią w tym roku i każda z innej części Polski. Odnośnie biletów wyjazdowych jest jeszcze ciężej, trzeba mieć punkty lojalnościowe. Punkty możesz zebrać poprzez kupno biletów na wyjazdy. Tą metodą koło się zamyka i osoby z zewnątrz nie mają szansy na wyjazd. Chyba że masz znajomych Geordies i oni mają już punkty uzbierane. Jednak w każdym przypadku kupno biletów to ciężka sprawa. Dla przykładu, za czasów Mike’a Ashley’a było tak „pusto” że gruby Miki ogłosił konkurs i do wygrania było 10000 karnetów na drugą połowę sezonu. Jeden z moich kolegów wygrał. Christian dał mi ten karnet. Dzięki temu ja i mój kolega Piotrek korzystaliśmy z niego. Kiedyś stawka za mecz to było 10 £, jak ktoś nie szedł i oddawał karnet. Korzystałem z różnych karnetów przez te wszystkie lata. Przed tym sezonem klub dał do puli 1000 karnetów, było ponad 30000 chętnych, a my jeszcze nie zaczęliśmy grać.

fot. Rafał Charzyński

Jako kibic, które lata uważasz za najlepsze jeszcze przed przejęciem?

Chyba każdy kibic ma podobne wspomnienia. To oczywiście czasy króla Kevina Keegana i Sir Bobby Robsona. Było super, jak Pardew wywalczył Europę, ale większość czasu to była walka o utrzymanie i bez szans na cokolwiek fajnego. Jak coś się pojawiało, skład, ludzie, to za chwilę Mike to rozwalał. Dla niego tylko kasa ze  Sky Sports się liczyła. Prosty sposób, dać tyle kasy na klub, żeby nie spaść i czekać do końca sezonu. Liczę, że teraz dopiero się zacznie i śpiący gigant się ocknie. Już się budzi!

Czy atmosfera panująca na stadionie i poza nim przed przejęciem faktycznie była toksyczna? Od którego momentu/roku to trwało?

Tak jak wspominałem wcześniej, na początku było dobrze, było czarowanie właściciela, jak to będzie cudownie. Później okazało się inaczej i znów czary. Coś jak przed wyborami w polityce. W sumie czara goryczy się przelała i odbywało się regularne bojkotowanie. To rosło i rosło, kolejny marny sezon, spadek i od nowa. Mam kilku znajomych, którzy oddawali karnety, mając je z pokolenia na pokolenie. Pracuję z jednym, co oddał 4 i teraz żałuje, ponieważ lista oczekujących do kupna karnetu jest ogromna, jak już w końcu utworzą taką listę.

Dalsza część wywiadu na kolejnej stronie

Subskrybuj
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Przemek
Przemek
1 rok temu

Bardzo dobry wywiad Rafał. Koniecznie muszę przyjechać na jakiś mecz. Musimy się jakoś dogadać

Ten Rafal
Ten Rafal
1 rok temu

Zapraszam Was

Paweł
Paweł
1 rok temu
Reply to  Ten Rafal

Świetny wywiad Rafał, mogę potwierdzić wszystko co napisałeś. Aż zatęskniłem za tamtymi czasami… Mieszkałem w małym miasteczku pod Newcastle w latach 2005-2011, wspaniały czas! Zaliczyłem w tym czasie trochę meczów, także na jeden wyjazd się załapałem (z Evertonem wygrana 1:0, piękny gol Ben Arfy). Byłem na derbach z Sunderlandem (5:1!). Mój ostatni mecz oglądany na żywo na St James Park to pamiętny comeback z Arsenalem – 4:4 (0:4).
Z tego meczu mam zdjęcie, które wisi u mnie na ścianie, zrobił jeden z fotoreporterów, jest na nim moment gdy piłka trafia do bramki na 4:4 po wspaniałym strzale z zza pola karnego. Na zdjęciu jest ś.p. strzelec tego gola czyli Tiote, a także Szczęsny i moja skromna osoba.
Pozdrawiam serdecznie z okolic Kolonii gdzie mieszkam od 2012 roku.
Black White Army Toon Toon!
Adonis.
P.S. Może uda się kiedyś zgadać i wpadnę na jakiś mecz odświeżyć wspomnienia.

BonnyLad
BonnyLad
1 rok temu
Reply to  Paweł

Bardzo, bardzo dziękuję